A poza tym... teraz mogę w końcu na spokojnie podzielić się swoimi wizualnymi spostrzeżeniami z Finlandii, kraju paradoksów i malowniczych widoków :)
Finlandia jest pięknym krajem, chociaż nawet latem wyczuwa się w niej ten surowy klimat, który czai się gdzieś mimo sierpniowego słońca. Słońca, które wstaje około 4, a chowa się za horyzont kilka minut po 23. Muszę Wam powiedzieć, że taki tryb dobowy nieźle rozregulował nam zegarki. Chociaż byłyśmy tam niecały tydzień, w którymś momencie nie byłyśmy już w stanie same określić, która jest mniej więcej godzina. Nic dziwnego, że Finowie są specyficznym narodem. Latem niewiele jest tam mroku, zimą - wręcz przeciwnie. Być może uda mi się to pokazać, bo znajoma zastanawia się czy nie zaprosić nas do siebie na odśnieżanie podjazdu ;) Szczęśliwie też nie ma u nich problemu z porozumiewaniem się po angielsku, bo z fińskim czy szwedzkim (obydwa języki są urzędowymi) mógłby być problem...
Podobno miałyśmy też szczęście, bo trafiłyśmy akurat na jeden z ichniejszych festiwali, przez co na mieście można było spotkać nieco większe tłumy.
Ponoć w dzień powszedni w Vaasie za korek uznaje się cztery samochody czekające na światłach, a ludzi na ulicach jest jak na lekarstwo... I faktycznie, kiedy wybrałyśmy się z przyjaciółką na małą rowerową wycieczkę, nie spotkałyśmy zbyt wielu osób. Mogłyśmy za to podziwiać widoki :) Tego u nich nie brakuje...
Do Finlandii wybrałyśmy się tanimi liniami, starając się wyszukać jak najlepsze połączenie, więc nasza podróż zaczęła się w Warszawie, w samolot wsiadłyśmy w Gdańsku, wylądowałyśmy w Turku i potem pozostała już tylko podróż pociągiem w górę po mapie. I tu znalazłyśmy coś, co spodobało nam się niesamowicie :) Aż zaczęłyśmy głośno zastanawiać się czy i w Polsce kiedykolwiek pojawią się dwupoziomowe wagony z... placami zabaw dla dzieci w środku :) Już samo zewnętrze zachęcało do zabawy...
Zadbane osiedla, wypielęgnowane ogródki, czyste obejścia, domki i domy jak z katalogów Ikei - tak mniej więcej prezentują się fińskie miasta i miasteczka. Gdzieś w głowie pojawia się też obraz Doliny Muminków, pomalowanych na biało werand i nadmorskiego klimatu. Ale też puste przestrzenie i ciągnące się kilometrami lasy, przez które wije się wąski pas drogi - tu nie uświadczy się żywej duszy. A kiedy spadnie śnieg... sami możecie sobie wyobrazić niepokojącą wręcz ciszę i wszystko spowite w biel. No i te temperatury...
Do domu znów wracałyśmy przez Turku. Tym razem miałyśmy trochę czasu na spacer i znalezienie odpowiedniego miejsca na to, żeby zjeść coś przed wylotem do kraju. Muszę powiedzieć, że do tego miasta chętnie przyjadę na dłużej. Są w nim miejsca, które nastrajają niezwykle pozytywnie. Jak na przykład park, w którym rozłożyłyśmy wałówkę przygotowaną przez znajomą :) To był niezapomniany biwak ;)
(zegar dworcowy) |
(secesja - zawsze i wszędzie ją zauważę :) ) |
Muszę powiedzieć, że miałyśmy też mieszane uczucia, kiedy wylądowałyśmy na lotnisku w Turku. Nie tak wyobrażałyśmy sobie terminal, z którego odprawiani są pasażerowie do innych krajów Unii... Miał swój klimat, nie powiem :) Zdjęć wnętrza niestety nie mam, bo panowie w mundurach nie byli zbyt zachwyceni, widząc aparat.
A potem czekał nas już tylko powrót do domu :)
Aha, a nasza radość z wyjazdu prezentowała się tak :)
Zdjęcie autorstwa Asi, robione aparatem Karoliny, która szczerzy się po prawej ;)
Dzięki za relację z podróży i zdjęcia. Interesujący kraj, sama chętnie bym się tam wybrała, również zimą.
OdpowiedzUsuńTo kiedy obrona wspomnianej pracy ?
Pozdrawiam
Piękna podróż! pozdrawiam
OdpowiedzUsuń