niedziela, 7 lutego 2016

Odrobina magii

W październiku zeszłego roku podjęłam decyzję, która sprawiła, że nagle miałam przed sobą cały miesiąc (a właściwie półtora) wolnego czasu, nie ograniczonego niczym poza codziennymi obowiązkami niezwiązanymi z pracą. Był to też czas, kiedy zaczęłam znów przeglądać stronę Heaven and Earth Designs i w końcu podjęłam decyzję połączoną z myślą "Jak nie teraz, to kiedy?". Tak, zrobiłam wtedy małe zakupy :) Najpierw na stronie HEAD, a po przejrzeniu zapasów kanwy i muliny - w pasmanterii. Mój wypatrzony, szalony pomysł na zbyt dużo wolnego czasu. "Computer Wizard" Randala Spanglera.


M. śmieje się, że do emerytury może zdążę.
Wybrałam wzór w PDF-ie w wersji large, ponieważ mimo wszystko chociaż trochę szanuję swoje oczy, w związku z czym cały haft mieści się na... 90 stronach. Tak, dobrze widzicie. 90. Po wyhaftowaniu całość będzie miała jakieś 120x85 cm.



W życiu nie haftowałam takiego giganta, więc przy okazji wypróbowuję parkowanie. Nie wiem, czy robię to dobrze, bo nie wgryzałam się zbytnio w tę technikę. Można powiedzieć, że w moim przypadku mimo wszystko rządzi improwizacja. Po skompletowaniu podstawowych materiałów (nie kupiłam od razu zapasu muliny do całości, doszłam do wniosku, że jak będę widziała, że motek danej muliny niedługo mi się skończy, będę uzupełniać zapasy) wzięłam się do roboty...


Pierwsza strona poszła dosyć szybko, bo wolnego czasu było dużo. Nie poświęcałam go tylko haftowi, bo samym haftem nie żyję, ale jednak pochłonęło mnie stawianie kolejnych krzyżyków. Obserwowanie, jak wyłaniają się kolejne płaszczyzny i kształty, to wciągające zajęcie.





W międzyczasie wydrukowałam sobie cały obrazek w wersji czarno-białej, na której zaznaczam kolejne skończone strony. Widać skalę, prawda? ;)


Doszłam do wniosku, że na każdej stronie będę notować, kiedy zaczęłam ją haftować i kiedy skończyłam - dokumentowanie postępu prac nie zaszkodzi. I pierwszą stronę haftowałam od 12 do 21 października. Drugą - od 22 października do 1 listopada.



Przy trzeciej stronie już trochę zwolniłam, bo zmieniłam pracę i czasu na haft zrobiło się trochę mniej. Poza tym zaczęłam też szykować prezent dla synka mojej koleżanki, który w grudniu miał się pojawić na świecie. Na stronie pojawiło się też trochę więcej kolorów, które wymagały większego skupienia. Ta część powstawała od 2 listopada do 20 grudnia.




Jak widać, przerzuciłam się z plastikowego tamborka, który mnie irytował (jest bardzo gruby i brzydko wypłaszczał postawione krzyżyki), na drewniany, duży tamborek, który jest jednocześnie pamiątką po mojej prababci. Tamborek marki Singer. Spokojnie mogę wyhaftować dwie strony wzoru zanim przejdę dalej. Nigdy wcześniej nie używałam do haftu tamborków, bo były dla mnie po prostu niewygodne, ale przy tym rodzaju haftu i takiej ilości kanwy, którą musiałam umiejętnie złożyć, nie potrafiłam sobie wyobrazić stawiania krzyżyków bez wsparcia. Poza tym dzięki temu wszystko dużo ładniej układa się na materiale.
A od 19 grudnia 2015 haftuję z przerwami czwartą stronę wzoru. Na razie odłożyłam ją do pudełka, bo muszę jeszcze dokończyć inne sprawy, ale może do końca lutego uda mi się ją skończyć. Ponieważ tu kolorów jest już znacznie więcej, robota też jest bardziej żmudna.



Ostatnie zdjęcie zrobione dzisiaj.

Życzcie mi powodzenia w tym szaleństwie ;)