sobota, 7 września 2013

Wstyd mi... czyli tłumaczę się

No, no... biję rekordy. Jak tak dalej pójdzie, moje wpisy będą pojawiały się coraz rzadziej, aż w końcu w ogóle zanikną. Mimo wszystko muszę Wam powiedzieć, że wcale do tego nie dążę. Zaczynam podejrzewać, że to, co przeczytałam jakiś czas temu na blogu niesamowitej dziewczyny, umieszczającej u siebie posty właściwie codziennie - a są to posty długie, pisane z poczuciem humoru i co jakiś czas bardzo pozytywnie mnie czymś zaskakujące albo pouczające - może być prawdą. Co takiego napisała? Może po prostu ją zacytuję ;)
Dlaczego zwierz pisze codziennie i skąd ma czas i pomysły?
          Zwierz pisze codziennie bo inaczej nie umie. Kiedyś próbował nie codziennie i porzucił trzy blogi. Skąd ma czas nie wie i woli się nie zastanawiać bo pewnie wyjdzie, że coś go niesłychanie ważnego w życiu ominęło. A pomysły? Przychodzą do zwierza zawsze kiedy szczotkuje zęby co sprawia, że zwierz co raz bardziej dba o higienę ust. W większości przypadków pojawia się jedno pytanie, jeden wątek i jedna kwestia. Zwierz nosi je cały dzień w głowie i wieczorem (między 22-1 w nocy) zapisuje swoje przemyślenia i tak powstaje notka.

 Jednocześnie odsyłam Was do bloga Zwierza popkulturalnego - dowiecie się tam między innymi dlaczego akurat "Zwierz", dlaczego pisze w trzeciej osobie, dlaczego robi błędy i ich nie poprawia i dlaczego czytam właściwie każdą jej notkę (mimo polonistycznego wykształcenia, które normalnie prowadzi do zgrzytania zębami, kiedy widzę stado błędów najróżniejszych w tekście) - od tych, w których pisze o angielskich serialach kręconych przez BBC (uwielbiam), przez te dotyczące niedawnych premier kinowych (świetnie napisane recenzje, polecam), przez 'cykl hejterski' dotyczący filmów nie lubianych z różnych, często subiektywnych, ale sensownych powodów, po "zwykłe" wpisy - zawsze poprawiające mi humor. To jeden z najlepszych blogów opisujących popkulturę, z jakim się zetknęłam - jego autorka ma potrzebną tu wiedzę, pasję, lekkie pióro, poczucie humoru i niesamowicie pozytywne nastawienie do świata i swoich czytelników. Jeśli tylko znajdziecie chwilę, zajrzyjcie do niej. Obiecuję, warto :) Tylko uważajcie, bo blog naprawdę wciąga ;)

Ale abstrahując od tego, co i jak pisze Zwierz - o co mi chodziło, kiedy ją cytowałam? Otóż o to, że wygląda na to, że powinnam sobie narzucić dyscyplinę, żeby nie zanikać na miesiąc. Lubię swojego bloga, to, że mogę pokazać, co ostatnio robię i lubię widywać czasem miłe komentarze pod notką. Dlatego postanowiłam się przypilnować i pisać bardziej regularnie. Możecie mnie dźgać słownie, jeśli będę się ociągać - obiecuję, nie będę się złościć ;)
A o czym będzie dziś? Dziś chcę się z Wami podzielić postępami w pracy nad większym wzorem, który wpadł mi w oko dawno i jego wydruk czekał grzecznie na półce tuż obok mojego biurka już od jakiegoś czasu. Co prawda poprzedni obrazek z tej serii wciąż leży i czeka na wykończenie (biedny UFOk), ale mam nadzieję, że dzięki temu haftowi i tamten uda mi się wreszcie wykończyć.
Przedstawiam Wam postęp prac nad elfem i jego kardynałkiem (bo to chyba ten niewielki ptak stał się elfim "wierzchowcem", o ile się nie mylę).




Zdjęcia są bardzo robocze, ale w moim hafciarskim szale chciałam jak najszybciej uwiecznić kolejne etapy pracy nad obrazkiem, bo inaczej, gdybym za bardzo się rozpędziła, jedynym zdjęciem, jakie mogłabym Wam pokazać, byłoby zdjęcie gotowego haftu.
Tak, wzór haftuje się niesamowicie przyjemnie, a jedyne, co mnie do tej pory spowalniało, to brak niektórych kolorów mulin w zbiorach. Na szczęście w czwartek przyszła do mnie paczka z pasmanterii i mogę szaleć dalej ;)
Na razie zastanawiam się nad wykorzystaniem tego obrazka jako ozdobnika na torbę. I tu pytanie do Was - nigdy wcześniej nie miałam styczności z maszyną do szycia, chociaż takowa stoi w domu i moja mama posługuje się nią całkiem sprawnie. Zastanawiam się czy któraś z Was nie ma może na stanie jakiegoś wykroju na prostą torbę? Bardzo chciałabym połączyć przyjemne z pożytecznym - oswoić się w końcu z maszyną, a przy okazji zrobić też coś ładnego, z czym można by wyjść do ludzi. Będę wdzięczna za każdą pomoc :)

W ramach postanowienia dotyczącego bardziej regularnego pisania zapowiadam, że w ciągu najbliższego tygodnia podzielę się z Wami wspomnieniami - bardziej słownymi, ale i fotograficznymi - z wypadu w Góry Stołowe. Dziękuję za wszystkie życzenia udanego wyjazdu, które w 100% się spełniły :) Było fantastycznie! Chociaż czasem męcząco ;)
A dziś życzę Wam już spokojnego wieczoru i słonecznej niedzieli - wybierzcie się na spacer albo na przejażdżkę rowerową, jeśli tylko będziecie mogły.