poniedziałek, 18 kwietnia 2016

I see crazy people...

Chyba mogę oficjalnie powiedzieć, że ZWARIOWAŁAM...

Nie jestem pełnoetatową hafciarką. Lubię stawiać krzyżyki na kanwie, lubię obserwować wyłaniające się płaszczyzny kolorów, powstające zarysy, kształty, kontury. Sprawia mi to przyjemność i odpręża. Być może zabrzmi to jak bluźnierstwo w hafciarskim świecie, ale to bardzo twórczo-odtwórcze zajęcie. Dopóki człowiek nie zacznie sam projektować wzorów, realizować własnych pomysłów, zawsze powiela coś, co już ktoś stworzył, coś już kiedyś wymyślił, co już ktoś gdzieś wyhaftował. Z drugiej strony adaptowanie wzorów i haftowanych własnoręcznie obrazków to ogromna radocha. Można mimo wszystko kreować oryginalne rzeczy, dawać i dodawać coś od siebie. Ale nie zawsze mam tę potrzebę haftu. Ostatnio zdarzały mi się przerwy, wręcz miesiące bez materiału pod ręką, tygodnie, podczas których nie pamiętałam nawet, że pod fotelem ukryłam kartonowe pudło z kolosem, którego zaczęłam w październiku, a w szufladzie w skrzyneczkach leżą pozwijane i poukładane muliny.
Ale w grudniu Ania, którą znam jeszcze z czasów studenckich, urodziła synka. A ja wiedziałam, że Tymon zasługuje na coś przygotowanego specjalnie dla niego. Skoro Ania i Maciek dostali ode mnie haftowany prezent ślubny, i Tymek będzie miał coś od dalekiej cioci :)






Backstitche jak zwykle przy takich obrazkach mają znaczenie.




 



Jeszcze trochę i ten drobiazg zajmie miejsce gdzieś w przestrzeni wokół malucha.

 Ale to nie prezent dla Tymona świadczy o moim obłędzie. O nie... Po wyhaftowaniu królika odłożenie z powrotem igły i nitki nie było takie proste. Więc zajrzałam jednak do pudełka pod fotelem, odkurzyłam pokrywkę i wydobyłam to, co czekało w środku. Computer Wizard Randala Spanglera. Ostatnio skończyłam na czwartej stronie, którą zaczęłam 15 grudnia zeszłego roku i której nie dokończyłam przed zabraniem się za metryczkę. Dlaczego więc jej nie dokończyć, skoro jest chwila?






 Dokończyłam czwartą stronę dziś i w ramach przekładania tamborka i zwijania od nowa kanwy, rozłożyłam całość... OBŁĘD. Teraz można to już zauważyć gołym okiem. Widzicie moje kapcie na dole? Jak powtarza M.: "Do emerytury może zdążysz" :p