środa, 26 września 2012

drobne akcenty

Dziś będzie krótko i poglądowo, ponieważ gonią mnie terminy, promotor pogania a licencjat nr 2 sam się niestety nie napisze. Ale na szczęście wokół mnie pojawiają się i przyjemne akcenty, dzięki którym człowiek nie jest od rana negatywnie nastawiony do świata i życia ;)


Poza tym herbacianego samplera też powoli przybywa. Obecnie jestem na etapie uzupełniania krzyżykowych braków w filiżance i "wypisywania" nazw kolejnych herbat, które może kiedyś będzie mi dane pić. Kto wie...



Spokojnego środka tygodnia wszystkim :)

niedziela, 23 września 2012

Och, Kocie!

Z ciekawości i dlatego, że lubię koty, sięgnęłam ostatnio znów po mulinę i filc. I tak powstały koty dwa, które niedługo zmienią właściciela.



Coś czuję, że powstanie ich więcej :)

sobota, 22 września 2012

Kolorowo mi

W środę wyruszyłam na kolejną, tym razem krótką, bo dwudniową wyprawę do Torunia. Chodziło o pertraktacje z dziekanem i promotorem, o domknięcie kilku spraw na drugim kierunku, o podsumowanie tego etapu życia. Cały wyjazd był bardzo owocny i przyjemny, szczególnie, że nie byłam w Toruniu sama i mogłam podzielić się miejscami przeze mnie ukochanymi z drugą osobą :) Do jednych z nich należy Bulwar Filadelfijski, nieco różniący się od tego, który mamy w stolicy, tętniący z reguły życiem, pełen studentów, młodych ludzi i osób spacerujących niespiesznie nad samą Wisłą. Z przyjaciółką niejednokrotnie między zajęciami rozsiadałyśmy się tam z książkami czy notatkami, co nieodmiennie kończyło się plotkami, wymianą opinii o filmach, książkach, głupich dowcipach, absurdalnych historiach - ogólnie wszystkim, co ślina na język przyniesie ;) Pamiętam też ten miesiąc, kiedy przez Polskę przetaczała się powódź i bulwar zniknął pod wodą, a to, co pokazało się po powrocie rzeki do normalnego stanu było obrazem chaosu i rozpaczy...
W środę wieczorem za to udało nam się uchwycić cukierkowy zachód słońca. Nieco oklepany, ale nieodmiennie piękny :)



Na czas wyjazdu pożyczyłam też od mamy tableta, a że mama nie dorobiła się pokrowca na niego... cóż, postanowiłam zaimprowizować i się tym zająć ;) Pomysł był bardzo prosty, wykorzystujący kawałki filcu, które kiedyś kupiłam w Empiku, nie wiedząc jeszcze do czego mogłyby mi się przydać. Leżały w koszyku i czekały cierpliwie. Jest to właściwie "prototyp", szyty po nocy dzień przed wyjazdem, więc proszę o wyrozumiałość ;) A prezentuje się tak:






Być może kiedyś powstanie jeszcze coś podobnego. Pozdrawiam i dziękuję za komentarze pod poprzednim postem :)

poniedziałek, 17 września 2012

Jesiennie

Są takie dni, kiedy człowiek budzi się rano, otwiera okno, wciąga w płuca chłodne, jesienne powietrze i zaczyna uśmiechać się sam do siebie. Drzewa wciąż okryte są zielenią, ale wyczuwa się już nadchodzące nocne przymrozki, a trawniki pokrywa coraz grubsza warstwa skrzącego się w słońcu złota. Te dni lubię najbardziej :)






A kiedy wieczorem zapada zmrok i robi się chłodniej,przyjemnie jest zawinąć się w koc, usiąść w fotelu i sięgnąć po książkę albo obejrzeć jakiś odprężający film. No i sięgnąć po kubek z gorącą herbatą. Albo po filiżankę taką jak ta ;)



Spokojnego wrześniowego tygodnia wszystkim :)

niedziela, 16 września 2012

let's TUSAL!

Pierwszy raz od bodajże trzech miesięcy wyrabiam się i wrzucam zdjęcie TUSAL-owego słoika w terminie :)


Słoik prezentuje się na tle dwóch starych zeszytów sprzed kilkunastu lat, które niedawno odkryłam ukryte w jednej z domowych szuflad. Nic na to nie poradzę, że lubię tego typu rzeczy - stare zeszyty, pożółkłe kartki, miejsce, w którym można zapisywać wszystko to, co przyjdzie człowiekowi do głowy. Kilka dni temu byłam też u dziadka, który robił porządki w swoich szpargałach. Pozbywał się najróżniejszych podręczników z lat 70., starych notatek, niepotrzebnych już szkiców. I pośród tego wszystkiego znalazł też Doświadczenia chemiczne z 1927 roku, w których można znaleźć między innymi bardzo szczegółowy przepis na... proch strzelniczy ;) Uwielbiam tego typu rzeczy. W ramach porządków dziadek spakował też całą torbę różnego rodzaju brulionów sprzed lat... Niektóre mają zapisanych kilka kartek lekarskim pismem mojej babci, inne są kompletnie puste i ich pożółkłe kartki czekają na atrament. Stoją teraz u mnie grzecznie, czekając na pomysł, co z nimi zrobić :) Czy Wy też macie sentyment do tego typu rzeczy?


Poza tym chciałabym Wam przedstawić nowego członka naszej rodziny... oto Pan Patyk :)


Jego właścicielem jest mój młodszy brat. Któregoś dnia przyniósł po prostu tego malucha od kolegi, stwierdzając, że podoba mu się takie bezproblemowe zwierzę. I faktycznie, patyczakom potrzebne jest tylko lekko wilgotne, torfowe podłoże, jakaś fikuśnie powyginana gałązka, do której Patyk może się upodabniać, i liście, którymi się żywi - najlepiej jeżyny. A do tego trochę wody na ściankach terrarium. I voila! Pan Patyk rośnie i ma się dobrze. A Młody zajmuje się nie tylko grą na komputerze i na gitarze. Ma się czym opiekować :) Macie może doświadczenie z jakimiś innymi nietypowymi stworzeniami?

środa, 5 września 2012

w fotograficznym skrócie

Zastanawiam się, po które zdjęcia sięgnąć, żeby pokazać Wam, jak odebrałam Finlandię podczas swojego tygodniowego pobytu tam, ale zajmie mi to jeszcze trochę czasu. Nawet jeśli byłam tam tak krótko i tak naprawdę wyjazd wyglądał niczym Skandynawia w pigułce, to mimo wszystko nie chciałabym potraktować go po macoszemu ;)

A tak poza tym zorientowałam się ostatnio, że nie pokazałam Wam tego, co przygotowałam już jakiś czas temu dla Jagny w ramach podziękowania za te wszystkie piękne rzeczy, które wygrałam u niej w Candy :) Jagna zaprezentowała je już dawno u siebie - teraz moja kolej :) A będzie krótko i fotograficznie. No i zakładkowo :)







Herbaty i inne słodkości pozwoliłam sobie pominąć, podejrzewam, że już dawno ich nie ma ;)

Aha, no i oczywiście bardzo dziękuję za wszystkie wpisy pod poprzednim postem :)

poniedziałek, 3 września 2012

a już niedługo...

Czas mknie jak szalony i mamy już wrzesień. Powietrze wieczorami pachnie chłodem i dojrzewającą do jesieni zielenią, ulicami przemyka młodzież, narzekając na czekające ich miesiące w szkole. Temperatury spadły i zrobiło się przyjemnie jak nigdy. To jest właśnie jeden z tych momentów, kiedy człowieka budzą złote promienie słońca padające na poduszkę i powiew rześkiego powietrza zza okna :) Bardzo to lubię...
Nawet mój bardzo opóźniony sierpniowy TUSAL-owy słoik (bardzo, bardzo przepraszam za to...) zaczyna wpadać w melancholijny nastrój i stał się mniej wyraźny.

A pęcznieje coraz bardziej, bo mimo tego, że bardzo dużo ostatnio się u mnie działo - zamknięty został pewien bardzo obszerny rozdział mojego życia i rozpoczął się inny, który sprawił, że uśmiech znów zagościł na twarzy - to starałam się chociaż raz na jakiś czas chwycić za igłę i nie zostawać w tyle z pracami, nad którymi obecnie pracuję.
Jedną z nich rozpoczęłam niedawno. Chodziła za mną myśl, że mogłabym w sumie wyhaftować wzór herbaciany. Ta myśl nasiliła się szczególnie po tym, jak pracowałam przez kilka ostatnich miesięcy w herbaciarni, gdzie zapach herbaty towarzyszył mi bez przerwy :) Znalazłam więc niezbyt duży i delikatny wzór, sięgnęłam po len obrazkowy, dobrałam odpowiednie kolory i wzięłam się do roboty. Czy Wy też tak macie? Zaczynacie haftować po dłuższej przerwie i nagle uspokajacie się a na twarzy pojawia się uśmiech? Naprawdę lubię to uczucie :) Jeszcze tydzień temu obrazek prezentował się tak:




A do dziś przybyło nieco więcej spodka i filiżanki.


Mam już pomysł na to, jak wykorzystać obrazek, kiedy będzie gotowy :) A wszystko dzięki Cyberjulce. Jak już sprawdzę się w nowej technice, dam Wam znać jak mi poszło ;)
Obiecałam, że napiszę jak było w Finlandii - i o tym będzie następny, powakacyjny post. Mam nadzieję, że Wasze wrześniowe wrażenia są równie pozytywne jak moje:)