środa, 25 kwietnia 2012

akcja dekoncentracja

Co robi człowiek niedługo przed wyjazdem, kiedy nawarstwiają się obowiązki i rzeczy konieczne do robienia? Przegląda zdjęcia ;) I wraca do chwil, które nieodmiennie kojarzą się z czymś niezwykłym, niepowtarzalnym, przyjemnym.



Na przykład rajd po polach namiotowych Irlandii :) Do tej pory wspominam intensywną zieleń tamtejszej trawy, niepokojący klimat opuszczonej w czasach Wielkiego Głodu wioski, wycieczkę rowerową po Inishmore, potęgę klifów Moheru, niezwykłą Groblę Olbrzyma, zakamarki i parki Dublina, urokliwe Doolin i starego Szkota, który w tamtejszym pubie opowiadał nam historie o duchach...
I mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę mogła tam wrócić.

wtorek, 24 kwietnia 2012

Wiosna w pełni :)

Wczoraj mama jak zwykle wisiała sobie w oknie dachowym i wypalała kolejnego papierosa tego dnia, aż tu nagle...


...przyszła wiosna ;) Wiosna pod postacią rudzielca z puszystym ogonem, który uganiał się za małą, nieporadną wiewiórką. Chwyciłam więc za aparat i wyszłam do ogrodu. Mała nieporadnie wspinała się na gałęzie, a jej szczuplutki ogon przechylał się raz w jedną, raz w drugą stronę. Kiedy mama kierowała ją ku górze, jej myliły się kierunki i zwisała głową w dół, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Ciekawska i kompletnie nieświadoma niebezpieczeństw, podeszła do mnie i wdrapała mi się na kapeć ;)
Wreszcie zrezygnowała z harców i niezrażona tym, że po ogrodzie może wędrować pies, postanowiła się zdrzemnąć.


Mam nadzieję, że nie stanie się jej nic złego i będzie miała szansę na nauczenie się wspinaczki nadrzewnej.

niedziela, 22 kwietnia 2012

Grunt to kolor :)

Znów upłynęło kilka dni od ostatniego wpisu. Po jego opublikowaniu zaczęłam zastanawiać się czy wypada się tak chwalić wyjazdem, ale naprawdę bardzo się cieszę na myśl o nim i stwierdziłam, że dlaczego mam nie dzielić się swoją radością z innymi :) Zostało do niego tylko kilka dni, więc w sumie wypadałoby zabrać się za pakowanie... ale jeszcze nie dziś :)

Od ostatniego posta, w którym pokazywałam coś haftowanego minęło już trochę czasu, więc wypadałoby nadrobić zaległości. Ale najpierw TUSAL-owy słoik. Z każdym tygodniem przybiera na wadze i coś czuję, że do końca roku może nie sprostać wyzwaniu. Ale na razie nitki jeszcze się mieszczą ;)


Dziś na wierzchu możecie zobaczyć końcówki tych, których użyłam do wyhaftowania kolejnego kota Margaret Sherry - ostatniego z planowanych. Majowego kota urodzinowego dla przyjaciółki, z którą wybieramy sie na ten majówkowy rejs. Kot Karoliny jest pięknie wiosenny i wprawia w dobry nastrój :)


(nie mam pojęcia dlaczego to zdjęcie ładuje
mi się w takiej pozycji...)
Muszę powiedzieć, że koty Margaret Sherry naprawdę przyjemnie się haftuje i do tego ćwiczę się w backstitchach ;) Różnie mi z nimi idzie, ale się staram ;p Kot czeka teraz tylko na odprasowanie i oprawienie. I mam nadzieję, że będzie cieszył oko solenizantki.

Poza tym wykopałam niedawno niewielki wzorek Barbara Ana i postanowiłam wyhaftować go po swojemu, czyli nie kupując kolorów zgodnych z założeniami autorki, tylko losując je ze swojego małego metalowego kuferka, w którym przechowuję muliny DMC. I tak powstała biedronka. Zastanawiałam się nad zrobieniem z niej swojego pierwszego pinkeepa, ale jednak tak małe marginesy na to nie pozwolą... No nic, będę kombinować.


Robiąc zdjęcie, pobawiłam się też światłocieniem - nie wiedziałam, że haft może zyskać w ten sposób nowy wymiar ;)


Pozdrawiam imieninowo moje skromne grono czytelniczek :)
Kaja

wtorek, 17 kwietnia 2012

Majówkowo

A już w przyszły piątek wsiadamy do autokaru i w sobotę...

(tak zachodziło słońce w porcie w Atenach,
jeszcze przed zeszłorocznym rejsem...)


...wejdziemy na pokład. W chorwackim porcie na wyspie Solta. I aż do 5 maja będziemy żeglować (i uczyć się żeglować), zwiedzać, podziwiać, popijać miejscowe trunki, robić zdjęcia...

(zdj. autorstwa taty)

...i odpoczniemy, oderwiemy się od codzienności, odpoczniemy od problemów, od dylematów, nabierzemy dystansu i być może dojdziemy do mądrych wniosków.
Będziemy cieszyć się chwilą.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Sny

Od dwóch dni chodzę niespokojna... W niedzielę nad razem obudziłam się cała zlana potem ze snu, który nie okazał się tak zwyczajny, jak mi się wydawało. Śniła mi się moja babcia, odeszła po bardzo nieprzyjemniej chorobie pół roku temu. Siedziała na jednym ze starych, rzeźbionych krzeseł i szeptała coś do dziadka, zgarbionego przy niej, nieco zagubionego i przestraszonego. A kiedy przerażona odciągnęłam go od niej, spojrzała na mnie czarnymi oczyma... złymi oczyma. I odgradzała sobą schody, które prowadzą z parteru, na którym mieszka dziadek, od piętra, na którym mieszkam z rodzicami.
Dziś dowiedziałam się, że dzień wcześniej śniła się tacie. Dziadek przyszedł do nas i skulił się na podłodze w kuchni. Nie chciał być sam, na zimnym i pustym parterze. A kiedy tata zszedł na dół, wyszła po schodach prowadzących z piwnicy, mówiąc, że przyszła posprzątać, bo w domu jest tak strasznie brudno. Cała podłoga była zalana wodą, która ściekała do piwnicy... Tata się ucieszył, że ją widzi, przytulił i spytał jak jej jest tam, dokąd odeszła. "Bardzo ciężko, oj ciężko...", powiedziała, ale kiedy zobaczyła zmartwioną minę taty, stwierdziła: "Ale nie przejmuj się, wytrzymam". I zniknęła...

Niepokój narasta.

niedziela, 15 kwietnia 2012

15-dniowe Wyzwanie Fotograficzne, to już koniec?

Bardzo szybko skończyło się to wyzwanie... w sumie szkoda, chociaż miałam momendtami problemy, żeby się wyrobić z wrzucaniem zdjęć ;)

Dzień 14
CYTAT


Dzień 15
NIEDZIELNY PORANEK
Spokojny przegląd prasy po śniadaniu :)



piątek, 13 kwietnia 2012

15-dniowe Wyzwanie Fotograficzne, kilka zaległych zdjęć :)

Dziś będzie krótko i treściwie, bo mam trochę do zrobienia, a do tego wieczorem wybieram się na Sylwestra ;) Tak, Sylwester w kwietniu... a to z tej okazji, że kolega, który miał być gospodarzem przełomu lat 2011 i 2012 dzień przed imprezą wylądował w szpitalu. W związku z tym postanowił wynagrodzić wszystkim zaproszonym grudniową zmianę planów i swoją przymusową nieobecność. Zawsze można na niego liczyć :)

A teraz kolej na wyzwanie fotograficzne, które nieco ostatnio zaniedbałam... za co przepraszam. Już się poprawiam.

Dzień 10
NAPIS NA DŁONI


Dzień 11
NA BIAŁO-CZARNO


Pozwoliłam sobie posłużyć się starszym zdjęciem, ale uwielbiam je... Zostało zrobione w Lille, podczas wizyty u rzeczonej przyjaciółki, która przebywa obecnie we Francji :) Kaczy (gęsi?) balet na lodzie...

Dzień 12
ŚWIATŁO


Dzień 13
PRZY PRACY KREATYWNEJ...
...może dojść do komplikacji


środa, 11 kwietnia 2012

Ćwiartka

Dwadzieścia pięć lat temu przyszło na świat małe coś, z noskiem jak pinezka, zielonym spojrzeniem i marsową miną. Podobno bardzo podobne do taty - ukochana córeczka tatusia, którą tenże planował uczyć boksu ;) Nie pytajcie dlaczego, na szczęście mama skutecznie wybiła mu to z głowy ;p Miałam za to później piękny 3-piętrowy garaż dla samochodów i trasę wyklejaną białą taśmą na czarnym brystolu ;) Czasem podkradałam też tacie duże żółte słuchawki, które podłączone były do nowoczesnego jak na tamte czasy gramofonu i z zapamiętaniem lepiłam w wosku małe ludziki. Nie przepadałam za lalkami Barbie ani za kolorem różowym, ale od zawsze kochałam zieleń. A potem odkryłam słowo pisane, które skutecznie wciągnęło mnie i uzależniło. To uzależnienie trwa do dziś i mam nadzieję, że nigdy się nie skończy.
Od ćwierć wieku jestem na świecie i nadal mam zamiar czerpać z niego radość. A dziś dzień spędziłam między innymi nad interesującą kulinarną kompozycją od mojego młodocianego brata ;)


I popijałam pyszne gruzińskie wino z przepięknej ceramicznej amfory...


Żyć nie umierać ;)

sobota, 7 kwietnia 2012

Wielkanocnie :)

Skromnie i króciutko chcę życzyć wszystkim, którzy zaglądają od czasu do czasu na mojego bloga
spokojnych, rodzinnych, pogodnych Świąt,
żeby przyniosły ze sobą to, co najlepsze :)


_____________________________________________

Byłam też dziś u przyjaciółki z czasów licealnych, zorganizowała mały sabat urodzinowy. Jeden z prezentów pokazałam już wczoraj, ale drugi bardziej jest związany z haftem ;) Pokrowiec na telefon. Pierwszy w moim życiu, więc proszę o zrozumienie :)


Mirka ma pięknego wielkiego czarnego kota o żółtym spojrzeniu, kocie wykończenie było więc dla mnie czymś oczywistym :)



Tu wyraźnie widać, że zapomniało mi się o kocich wąsach, ale oczywiście zorientowałam się dopiero wtedy, kiedy kot został już naszyty na filc ;P No nic, być może był to kot ciekawski i igrał któregoś dnia z ogniem...


Nie jestem pewna jak powinny być wykańczane takie filcowe rzeczy, żeby ładnie wyglądały z tej "roboczej" strony, ale starałam się podszyć wszystko jak najlepiej. Uczę się na błędach ;)

15-dniowe Wyzwanie Fotograficzne - Dzień 7

BUTY


Ujęte mało artystycznie, ale chciałam je pokazać w całej okazałości. Uwielbiam taki fason i kiedy tylko zobaczyłam te buty na wystawie, nie mogłam oderwać od nich wzroku. Przez kolejny miesiąc mój studencki budżet był mocno uszczuplony ;) Ale warto było :)

piątek, 6 kwietnia 2012

na Sabat

Biję rekordy i wrzucam drugiego posta tego dnia. Ale w sumie czemu nie :)
Jutro szykuje się małe spotkanie urodzinowe, jedna z przyjaciółek przyjechała na Święta z Francji i pojutrze ma urodziny. Z drugą przyjaciółką wybrałyśmy się więc na zakupy i w Tigerze znalazłyśmy zestaw do czekoladowego fondue. Oczywiście nie mogłyśmy mu się oprzeć :) W związku z tym pozostało tylko nadać mu odpowiedni charakter... I  to zadanie spadło na mnie.






W ten sposób powstała jasnowłosa wiedźma w czerwonych butach, bezlistny las, kilka czarownic (tak, to czarownice, nie nieokreślone obiekty latające) na miotłach, czarna plamka na gałęzi, która miała być krukiem, jeż i stwór, który miał być nawiązaniem do Bobka z Muminków. Naprawdę się starałam ;) A wszystko to przy pomocy dawno nie używanych farbek do malowania na szkle i ceramice i kombiwara, w którym utrwaliłam obrazki.
Oby tylko solenizantce się spodobało ;P

15-dniowe Wyzwanie Fotograficzne - nadrabiamy zaległości...

Uff, Święta tuż tuż, ale przysiadłam na chwilkę i postanowiłam popracować trochę nad swoimi fotograficznymi zaległościami :)

Dzień 2
ULUBIONY KOLOR

Kocham zieleń - ten kolor budzi mnie do życia, przynosi nadzieję, pozytywnie nastraja i uspokaja. Koi zmysły... dlatego z takim zniecierpliwieniem czekam na prawdziwą wiosnę - tę, która przynosi ze sobą soczystą zieleń młodziutkich liści, niezmęczonych jeszcze upałami lata. Cierpliwie czekam :)

Dzień 3
COŚ STAREGO




Zegary. Moja rodzina uwielbia zbierać stare, nietypowe rzeczy, ale zegary są chyba ich konikiem. A przynajmniej doszłam do takiego wniosku, kiedy krążyłam po domu i zastanawiałam się co Wam pokazać :) Stare zegary, to jest to... czy wiecie może do czego służył drugi z zaprezentowanych zegarów? Takie małe podchwytliwe pytanie ;) Aha, oczywiście żaden z nich nie chodzi, chyba że nikt nie zapomni nakręcić tego ostatniego ;P

Dzień 4
W MOJEJ TORBIE


Zawartość bardzo prozaiczna w sumie... Zapomniałam o portfelu i chusteczkach ;), ale poza nimi w torbie zawsze muszę mieć pomadkę, grzebień, krem do rąk, lusterko, opcjonalnie tusz do rzęs  i ZAWSZE jakąś książkę - obecnie na tapecie jest "Władca much" Goldinga, w końcu dojrzałam do lektury tej pozycji. No i poza tym moje ukochane pióro, które dostałam od rodziców jako prezent po egzaminie magisterskim i zeszyt, w którym mogę zapisywać różne bzdury, które akurat przyjdą mi do głowy ;)

Dzień 5
UŚMIECH


Ot, uśmiechnięta twarzyczka jednej z domowych rzeźb ;)

Dzień 6
CO CZYTAM


Oto moja półka z książkami "do przeczytania". Staram się w miarę często zmieniać skład tego, co się na niej znajduje, ale oczywiście z różnym skutkiem. Oczywiście nie jest to jedyna półka w moim pokoju ;)
Dodam jeszcze tylko dwa zdjęcia, które mniej więcej pokazują co czytam ogólnie...
Mój ulubiony Tochman, którego niesamowicie szanuję i podziwiam za to, jak potrafi pisać o naprawdę ciężkich, niejednokrotnie trudnych i wstydliwych rzeczach. Stoi między rządkiem książek autorstwa Pratchetta a Cortazarem, niedaleko Kapuścińskiego :)


A tak prezentuje się część mojego księgozbioru. Chociaż to i tak nie wszystko... Na resztę powoli zaczyna brakować mi półek...


No dobrze, teraz już będę na bieżąco z kolejnymi zdjęciami :)

środa, 4 kwietnia 2012

15-dniowe Wyzwanie Fotograficzne - Dzień 1

Jak sam tytuł wskazuje, podjęłam się wyzwania, które podglądam od kilku dni... i w końcu stwierdziłam, że raz się żyje i czemu nie urozmaicić sobie trochę czasu ;) Zdjęcia w sumie robić lubię, chociaż wiem, że nie zawsze wychodzą powalająco, a jeśli będę mogła przez ponad dwa tygodnie pstrykać nowe zdjęcia, każde na inny temat, to tym lepiej.


Tak więc, Wyzwanie czas zacząć! Oto ja :) (zdjęcie zrobione przy pomocy samowyzwalacza)

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Mój pierwszy raz

Dziś będzie skromnie, bo chcę tylko pokazać moje pierwsze biscornu i uciekam do obowiązków. Wzięłam sobie do serca radę Pieguchy i znalazłam lepszą instrukcję dotyczącą wykańczania tych nietypowych poduszeczek :) I voila! Tak powstalo biscornu. Biscornu bez guziczków. A dlaczego? Bo jakoś nie pasowaly mi do wzoru, który wykopałam gdzieś w sieci.
Miałam też problem z uchwyceniem właściwych kolorów, których użyłam. U mnie w domu jest jednak za ciemno, a ostatnio nie miałam czasu i możliwości, żeby zrobić zdjęcia za dnia. Więc wrzucę te, które mniej więcej odpowiadają poduszeczce i jej oryginalnym kolorom. Mulina, której użyłam do wyszywania, to Ariadna - w oryginale jest to DMC, ale że kolorów dużo nie było i nie były wyjątkowo skomplikowane, więc postanowiłam wykorzystać zapasy tej muliny, której mam pod dostatkiem.






Ot, moje pierwsze biscornu :)