piątek, 8 listopada 2013

W fotograficznym skrócie

Marznę dziś na potęgę... Siedzę zawinięta w koc i wcale nie mam ochoty spod niego wychodzić, a tę niechęć potęguje pogoda, a raczej jej brak, który utrzymywał się od rana... Ostatnio weszłam w fazę snu jesiennego. A przynajmniej mój organizm cały czas o tym przypomina, chociaż codzienne obowiązki raczej nie pozwalają na słodkie lenistwo w pościeli.
Mimo wszystko gdzieś między poranną kawą a wyjściem z domu nagle przyszedł do mnie... zapach żywicy i lśniących zielonych igieł, które mogły odtajać w cieple, podczas gdy za oknem szalał mróz. I ta dziwna potrzeba spokoju, który łączy się z późnym wigilijnym wieczorem, pełnym brzuchem i błogostanem związanym z brakiem konieczności zajmowania się czymkolwiek mądrym czy wielce konstruktywnym. Skąd to do mnie przyszło? Nie pytajcie, bo nie mam najmniejszego pojęcia. Ale... czuję, że ta tęsknota nie zniknie i będzie się nasilać, chociaż czasem nie będzie zbyt widoczna, bo przytłoczą ją codzienne zajęcia. Mimo wszystko czuję się z tym dziwnie dobrze.

Tymczasem osaczyła nas późniejsza jesień, ta bezlistna, przepełniona wilgocią i osiadającą na włosach mżawką pora roku, przez którą człowiek tym bardziej lgnie do grubych swetrów i wełnianych skarpet ukrywanych w wysokich butach. Na szczęście jakiś czas temu udało mi się schwytać trochę słońca tańczącego w liściach - tak jak obiecywałam :)












Ten dzień jeszcze długo będzie działał na mnie rozgrzewająco ;) Zachwyciła mnie starsza pani, która pojawiła się na ostatnim zdjęciu. Siedziała sobie spokojnie z mężem na ławce i przyglądali się pływającym po stawie kaczkom... a ona co jakiś czas odrywała czubki stóp od ziemi i machała nogami niczym mała dziewczynka, swobodnie i beztrosko. Widać było, że cieszy się tą chwilą i jest jej dobrze. Nic tylko brać przykład z tej pary :)

Od jakiegoś czasu bardzo rzadko pokazuję Wam, nad czym obecnie pracuję i co haftuję. Ale było to między innymi spowodowane tym, że... wciąż dłubałam w niespodziankach dla dziewczyn... Tak, wygląda na to, że chwilowo nie powinnam podejmować się zabaw, w których ktoś czeka na prezent ode mnie, bo różne sprawy i związane z tym moje ślimacze tempo prac sprawiają, że jest mi po prostu głupio, kiedy właściwie po pół roku wysyłam paczkę. Jedna z nich dotarła już do adresatki, druga niedługo zostanie dostarczona na pocztę, więc mogę podzielić się przynajmniej częścią haftowanej niespodzianki.
Ania z malymikroczkami.blogspot.com dostała ode mnie zestaw muzyczny, który, jak sama napisała, bardzo przypadł jej do gustu i idealnie pasuje do jej rockowych zainteresowań :)
Powstał więc mały, ręcznie zszywany zeszycik...



...dwie podstawki pod kubki...



...i gitarowa zakładka do książki.


A tak prezentują się razem:
 

Poza tym wciąż pracuję nad wzorem Nimue, ale o tym będzie już w następnym wpisie.

Życzę Wam spokojnego weekendu i uciekam do książki ;)