sobota, 3 stycznia 2015

W prezencie

Chyba każdy z nas ma taką osobę, o której, mimo upływającego czasu, zmieniających się okoliczności przyrody, nawału pracy, obowiązków i codzienności, pamięta. Pamięta, chociaż nieczęsto sięga po telefon, od czasu do czasu coś napisze, zdarza się, że zastanowi się nad listem pisanym na papierze (jak często obecnie ludzie wysyłają podobne rzeczy? gdzie się podziały te słowa, nad którymi można było się zastanowić i gdzie każda poprawka wymagała gąszczu kresek ukrywających błąd?). Pamięć podsuwa wówczas najdziwniejsze obrazy, a ty nie potrafisz zrozumieć, dlaczego pamiętasz akurat to - długie godziny i całe wieczory spędzane wspólnie na podłodze, w otoczeniu stert materiałów i notatek, nocne rozmowy z piwem pod ręką, jasna kuchnia i dyskusje o ziołach hodowanych na parapecie, widok z 9. piętra na cmentarz. Z jej mieszkania widać było jedną z alejek, którą wędrowałam od siebie - jakoś tak się złożyło, że mieszkałyśmy na przeciwległych końcach ukrytego w cieniu starych drzew cmentarza i właśnie tędy wiodła najkrótsza droga. Lubiłam te spacery. Bo dobrze było spotkać się z tą charakterną, rezolutną, wesołą osobą, która nigdy nie owija w bawełnę i zawsze mówi to, co myśli.
Po studiach nasze drogi powoli zaczęły się rozchodzić. Dzieli nas niby tylko 150 km, przecież nawet jeśli brakuje czasu czy środków, można się umówić i w połowie drogi, prawda? Ale tak się złożyło, że spotkałyśmy się dopiero w październiku. A okazja była ważna, była niezwykła i kiedy dotarłam na miejsce, miałam łzy w oczach. Bo to był Ten dzień - Ania, ta fantastyczna Ania, o której zawsze myślę ciepło, bo nie potrafię inaczej, brała ślub :) A taki dzień trzeba odpowiednio uhonorować.

Zrobiło się ckliwie, wiem ;) Ale kiedy zastanawiałam się, co mogłabym dać jej i Maćkowi, żeby mieli pamiątkę na długo i żeby nie był to jeden z listy typowych ślubnych prezentów, przypomniał mi się pewien wzór. I wydał mi się po prostu idealny na tę okazję. Co z tego, że całość powstawała jakiś miesiąc i przez ostatni tydzień prawie nie spałam, a kiedy spałam, śniły mi się nitki ;) Było warto.





















   



Zmodyfikowałam trochę wzór - odpuściłam sobie wypełnienie haftem tła za napisem "Dictionary od Love", dodałam też napis na dole. Jest kilka malutkich niedociągnięć, ale mam nadzieję, że nie rzucają się w oczy.
Najważniejsze, że prezent spodobał się młodej parze i wisi na honorowym miejscu. Kilka dni po ślubie i weselu dostałam mmsa z takim zdjęciem ;)