Od dwóch dni chodzę niespokojna... W niedzielę nad razem obudziłam się cała zlana potem ze snu, który nie okazał się tak zwyczajny, jak mi się wydawało. Śniła mi się moja babcia, odeszła po bardzo nieprzyjemniej chorobie pół roku temu. Siedziała na jednym ze starych, rzeźbionych krzeseł i szeptała coś do dziadka, zgarbionego przy niej, nieco zagubionego i przestraszonego. A kiedy przerażona odciągnęłam go od niej, spojrzała na mnie czarnymi oczyma... złymi oczyma. I odgradzała sobą schody, które prowadzą z parteru, na którym mieszka dziadek, od piętra, na którym mieszkam z rodzicami.
Dziś dowiedziałam się, że dzień wcześniej śniła się tacie. Dziadek przyszedł do nas i skulił się na podłodze w kuchni. Nie chciał być sam, na zimnym i pustym parterze. A kiedy tata zszedł na dół, wyszła po schodach prowadzących z piwnicy, mówiąc, że przyszła posprzątać, bo w domu jest tak strasznie brudno. Cała podłoga była zalana wodą, która ściekała do piwnicy... Tata się ucieszył, że ją widzi, przytulił i spytał jak jej jest tam, dokąd odeszła. "Bardzo ciężko, oj ciężko...", powiedziała, ale kiedy zobaczyła zmartwioną minę taty, stwierdziła: "Ale nie przejmuj się, wytrzymam". I zniknęła...
Niepokój narasta.
sny czasem jak przeczucia... chcą nam coś powiedzieć ...
OdpowiedzUsuńżyczę Ci spokoju ducha i oby sny były tylko snami..
Zamówcie mszę za babcie, widocznie potrzebują waszej modlitwy.
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak zrobiliśmy.
Usuń