piątek, 9 marca 2012

czas relaksu

Mija kolejny pełen zajęć tydzień, więc piątkowy wieczór spędzam owinięta w koc, z kubkiem dobrej herbaty pod ręką, przeglądając Duży Format, w którym piszą o dziesięciu najlepszych książkach reportażowych nominowanych do Nagrody im. Kapuścińskiego. I uśmiecham się w duchu i nie tylko :) Bo większość z książek, które zasłużyły na nominację zostało wydanych przez moje ulubione Wydawnictwo Czarne, posiadające naprawdę niezwykłą zdolność do wyszukiwania i promowania dobrych reporterów.
Wydają między innymi Wojciecha Tochmana, którego reportaże są świetnie napisane i  niezmiennie zmuszają człowieka do myślenia - niezależnie od tego, czy pisze o kobiecie z małej miejscowości, która ma odwagę oskarżyć o molestowanie księdza ze swojej parafii, czy o mężczyźnie z zespołem Aspergera, będącym pod ciągłą opieką starzejących się rodziców, którzy poświęcili mu całe swoje życie. Chociaż i tak najmocniej utkwiła mi w pamięci jego książka "Jakbyś kamień jadła", która opowiada o ludobójstwie w Bośni i Hercegowinie... a opowiada o nim z perspektywy kobiet, które szukają ciał swoich mężów, synów, zgwałconych i zamordowanych córek. Kobiet, które wciąż próbują żyć, niejednokrotnie mając za sąsiadów morderców ich rodzin, mężczyzn, którzy je gwałcili... Książka porażająca. Ciężka. Ale naprawdę warta przeczytania.

(zdjęcie ze strony Wydawnictwa: www.czarne.com.pl)

Nie bez powodu napisałam licencjat na temat reportaży Tochmana... Taka mała dygresja na marginesie tegorocznych nominacji ;) Jeśli macie mocne nerwy i czasem macie ochotę na lekturę mniej odprężającą i relaksującą, sięgnijcie po książki Wojciecha Tochmana.

Ostatnio zajmowałam się produkcją prezentów na wymiankę, ale paczka jest już prawie gotowa, więc zdążyłam zrobić też kilka innych rzeczy ;) Małych i niezbyt wymyślnych, ale mój młodociany brat wciąż kombinuje i wymyśla, co mógłby dostać ode mnie na urodziny, w związku z czym wyszukuję różne nieduże wzory, które nadawałyby się na zakładkę dla trzynastolatka ;p  I tak powstała między innymi salamandra, na podstawie grafiki z Book of Kells. Oryginalne kolory średnio mi się podobały, więc je trochę przerobiłam. Na bardziej płomienne ;)


Szykuje się też skrzat Mic (a może Mac?), jeden z wzorów Nimue. Jeszcze niewykończony, ale brakuje w sumie tylko backstitchy. Kawałek kanwy nieco "ogryzkowaty", ale mam pomysł na niekonwencjonalne oporządzenie go na koniec. Zobaczymy co z tego wyjdzie.


Co poza tym? Wszystkie ostatnio zajmują się większymi lub mniejszymi naparstkami z różną zawartością, więc i ja też postanowiłam sobie jeden wyhaftować :) Haftuję go na białej kanwie, z oczkami o większym rozstawie niż w Aidzie 14ct, podejrzewam, że to 12. Kupiłam ją kiedyś na przecenie, kiedy likwidowali jedną z niewielu toruńskich pasmanterii. Szczerze mówiąc, odzwyczaiłam się przez ostatnie dwa miesiące od haftowania więcej niż dwoma nitkami, ale przy tak dużej kratce inaczej się nie da. Za duże prześwity. A na chwilę obecną praca wygląda tak:


Wybaczcie jakość zdjęć, jak zwykle robiłam je na chybcika. Muszę się od tego odzwyczaić. Nie mam jeszcze pomysłu, do czego wykorzystać ten obrazek, ale coś się na pewno znajdzie ;)

1 komentarz: