środa, 21 listopada 2012

Coś się kończy, coś się zaczyna...

Uff, wróciłam do świata żywych i do codziennego życia :)
Od poniedziałku jestem podwójnie licencjonowaną panią magister i w końcu mogę powiedzieć, że skończyłam studia. Gdzieś podskórnie czułam, że na chwilę obecną wystarczy już zdawania egzaminów, pisania kolokwiów i gubienia się między bibliotecznymi regałami. Chociaż jeśli chodzi o to ostatnie, to nie jestem pewna, czy nie będzie mi tego brakowało... Cały weekend przesiedziałam w bibliotece, doczytując różne rzeczy, uzupełniając wiedzę i przygotowując się do "poważnych" rozmów z komisją. Muszę wam powiedzieć, że panujące tam spokój i cisza działają na mnie kojąco i mogłabym tak siedzieć godzinami, niekoniecznie ucząc się czy ślęcząc nad notatkami. Tam po prostu nic cię nie rozprasza...
Jeśli chodzi o samą obronę, to nie wyglądała do końca tak, jak się tego spodziewałam. Bo nie spodziewałam się, że panowie profesorowie z komisji będą za mnie dopowiadać odpowiedzi na ich własne pytania... albo że recenzenta będzie tak bardzo męczyło to, z jakiego dramatu pochodzi cytat, z którego zaczerpnięto tytuł dla "Popiołu i diamentu", że aż wstanie, usiądzie przed komputerem i zacznie googlować w jego poszukiwaniu. Do tego trzeba dodać dowcipy, opowiadanie mi historii o relacjach między pisarzami i wspólną dyskusję na temat reportażu po 1989 i... tak wyglądał mój egzamin licencjacki ;) Mogłabym takie zdawać zawsze ;p Największe znaczenie dla mnie miała jednak nie obrona czy ocena z niej, ale to, jak mój 84-letni dziadek zareagował na moją pracę licencjacką, którą pokazałam mu jeszcze przed złożeniem jej do dziekanatu. W sumie nie wspominałam, że pisałam na temat relacji polsko-niemieckich w zbiorze reportaży Włodzimierza Nowaka - reportaże były bardzo różnorodne, niektóre naprawdę ciężkie i poruszające, zapadające głęboko w pamięć. Pracę pisało mi się dobrze, naprawdę interesowało mnie to, co omawiałam. Ale nie spodziewałam się łez w oczach człowieka, którego bardzo cenię i z którego zdaniem i życiowym doświadczeniem naprawdę się liczę. Łzy podczas czytania mojej pracy... dziadek wrócił do czasów, kiedy był młodym chłopcem i brał udział w powstaniu warszawskim, a to wszystko, co omawiałam i to, jak to omawiałam sprawiło, że wspomnienia odezwały się naprawdę głośno. Szczerze mówiąc to, że jest ze mnie dumny, jest dla mnie najlepszą oceną...

Skończyłam studia, teraz czas na poważniejsze rozejrzenie się za pracą. Na razie dostaję różne zlecenia z wydawnictwa, ale jednak pełnoetatowa praca też mi się marzy. Poza tym chwilowo mam nieco więcej czasu na haft i mam zamiar dobrze go wykorzystać ;) Po powrocie z Pragi (o tej podróży będzie następny wpis) siedziałam w książkach, więc nie dostawiłam żadnych nowych krzyżyków, ale już po powrocie z Torunia w poniedziałkowy wieczór w ramach relaksu dokończyłam trzecią ze świątecznych myszy :)


Tu wisi w towarzystwie koleżanki z prezentem, pierwsza z myszy zmieniła już właściciela, więc nie mogła do nich dołączyć, ale jest szansa, że uda mi się jeszcze zrobić im wspólne zdjęcie :)




Muszę powiedzieć, że haftowało się je bardzo przyjemnie i szybko, chociaż backstitche zajmują tak naprawdę drugie tyle czasu, jeśli chodzi o wykończenie wzoru. Mam zamiar wykorzystać te małe wzorki nie tylko do zawieszek... Efekty prawdopodobnie pokażę niebawem :)
Spokojnej nocy :)

6 komentarzy:

  1. Gratuluje:) Tez mam juz 3 tytuly, ale staram sie o 4 :P
    Ojej, dziadka zazdroszcze, nigdy nie mialam takiego prawdziwego:(
    To powodzenia z praca i czekam na kolejne xxx!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super wiadomość! Moje gratulacje! Ja swoją obronę magistersą wspomnam równie ciepło i jakbym miała okazję, to wróciłabym na studia bez wahania! Też uwielbiam spokój biblioteczny...
    A co do hafcików - przesłodkie, cudowne myszątka!
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje dla Pani Magister :) Brawo!
    Podzielam odczucia względem bibliotecznego klimatu. Przebywanie w otoczeniu wiedzy jest niezwykle wyciszające... a jeszcze jak w pobliżu jest Pani Ewa, która zawsze wynajdzie właściwą książkę, to już prawie raj :D

    Myszki są prześliczne :))

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratulacje! Jak ja Ci zazdroszczę, że pisanie pracy i obrona była przyjemnością. Do tego uznanie w oczach dziadka. Bezcenne.
    Ja sama niezbyt przyjemnie wspominam swoje obrony. Niepotrzebny stres i zero przyjemności.
    Jesteś szczęściarą !
    Mysze super, ja po wyhaftowaniu jednej jakoś nie mogę zabrać się za jej koleżanki ;).

    OdpowiedzUsuń
  5. Przede wszystkim gratuluję obrony :) I życzę szybkiego znalezienia wymarzonej pracy :) Mam nadzieję, ze się uda
    W poznaniu z praca w wydawnictwach jest niestety ciężko - tez szukałam ale niestety nie poszczęściło mi się.
    A wzorki świetne :) wyszywałam je w zeszłym roku i przyznaję, ze praca nad nimi to sama przyjemność :)
    Gdybyś chciała to mam w swoich zbiorach jeszcze jedną myszkę z tej serii :)
    A kiedy czytałam o tym jak pięknie opisujesz swojego dziadka... pomyślałam, ze na prawdę jesteśmy bratnimi duszami.. Ja też ogromnie lubiłam słuchać opowieści mojego dziadka... w zasadzie lubiłam z nim robić wszystko :) Niestety odszedł w marcu... a mnie brakuje go każdego dnia..

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo dziękuję za te wszystkie miłe komentarze, nawet nie wiecie, jak to pozytywnie może nastroić :)

    OdpowiedzUsuń