Mam ostatnio galopującą sklerozę i zapominam o połowie zobowiązań... jeszcze nigdy tak nie miałam i trochę mnie to przeraża. Fakt, mam dużo na głowie, ale to nie jest żadne usprawiedliwienie.
Mój majowy słoik TUSAL-owy prezentuje się całkiem pokaźnie, a jego czerwona warstwa wierzchnia powstała dzięki zakładce, którą powoli szykuję dla Młodego.
Zakładka jest wyjątkowo czasochłonna - ma krzyżyki wielkości połowy jednego krzyżyka, czasem zdarzają się i ćwierćkrzyżyki... maleństwa, które ciężko jest ogarnąć. Ale i tak nie mogę się doczekać efektu końcowego :) Myślę, że może być naprawdę fajny.
Zdjęcie jak zwykle robione w biegu, więc z lampą błyskową, która wydobyła wszystkie, najdrobniejsze nawet prześwity między krzyżykami. W rzeczywistości wygląda to o niebo lepiej.
A jeśli chodzi o to... JAK JESTEM UBRANA, to dziś, ponieważ pogoda dopisywała i było przyjemnie, słonecznie i cieplutko (a dzień wcześniej sprawdziłam, że czarne spodnie w połączeniu ze słońcem dają efekt pieczonych ud) postanowiłam ubrać się bardziej letnio. A że byłam dziś kompletnie zaganiana, nieco zaspałam, wyszłam z domu przed 8 a wróciłam po 21, to zdjęcie jest robione w wydawniczym "plenerze", prawie jak sweet focia... Wybaczcie mi własną częściową dekapitację, marną jakość i dziwny format. Strój mniej więcej widać ;) (może postaram się jutro uzupełnić wpis o lepszą wersję siebie).
A teraz... życzę wszystkim dobrej nocy ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz