niedziela, 18 czerwca 2017

Panie dzieju... czyli haft i nie tylko :)

Haft ostatnimi czasy wrócił do łask, więc i ja postanowiłam wrócić na chwilę. Od stycznia tyle się działo, że trudno było mi przysiąść nad krzyżykami i skończyło się na tym, że przedostatnią stronę wzoru Computer Wizard haftowałam od 29 grudnia 2016 do... 10 maja 2017 roku. Biję własne rekordy. No ale nie mogłam, jakoś mi nie szło. Obrazek leżał w dedykowanym sobie pudełku, nie kurzył się, czas płynął, a ja nawet nie miałam specjalnie wyrzutów sumienia. Dopiero około kwietnia zlitowałam się nad wielkoludem i postanowiłam dokrzyżykować tych kilkanaście brakujących linijek krzyżyków.
Ale może po kolei. Bo z tego, co widzę na blogu, ostatnio na tamborku była prezentowana pierwsza strona drugiej linijki wzoru, a obecnie jestem już przy trzeciej ;) Także dla przypomnienia, 31 października 2016 było tak:


W międzyczasie dokończyłam stronę i taki był stan na 29 grudnia 2016:


Dopiero w maju 2017 dokończyłam drugą stronę w drugim rzędzie i właściwie od razu, już siłą rozpędu, przeszłam do trzeciej:


Na szczęście igła znów zaczęła dobrze leżeć w dłoni i na razie nie odpuszczam. W ostatnich dniach haft szedł mi dużo sprawniej i mogę cieszyć się efektami. Nie czaję się już na te wszystkie kolory gnieżdżące się na proporcach, po prostu sukcesywnie je uzupełniam. I chyba jest dobrze :) Do tego miałam czasem małego pomocnika obok, na którego trzeba uważać, bo podgryza co tylko się da.




Stan na dziś prezentuje się jak niżej. Oczywiście od momentu zrobienia zdjęcia do tworzenia teraz wpisu zdążyłam jeszcze dostawić kilkanaście krzyżyków :P Ale te postępy pokażę już następnym razem.


W sumie w ciągu ostatniego pół roku wyhaftowałam jeszcze dwie rzeczy - przy czym jedną skończyłam, a druga nadal leży i czeka na zlitowanie. Jakoś nie miałam nacięcia, żeby wziąć się za backstitche i tak się biedna makowa panienka nie może doczekać konturów. Panna występuje w czerni i muszę przyznać, że już teraz jest jej w niej do twarzy. Myślę, że linie jeszcze to podkreślą. Jak już je kiedyś postawię ;)


Poza nią w lutym na zamówienie koleżanki z pracy wyhaftowałam sowę, która stała się prezentem dla jej siostry. Sowa należy do trio pisklęcego, ale całość byłaby za duża, a Uli zależało na tym, żeby pierzaste stworzenie zmieściło się w niewielkiej ramce. No i chyba się udało.




Kiedyś już haftowałam te sówki i jestem nimi niezmiennie zauroczona. Tria ptasie są pięknymi i wartymi wykrzyżykowania wzorami. Sówki, które wyhaftowałam w 2012 roku możecie podejrzeć tu: TRIO.

Na dziś to w sumie tyle. Chciałam się z Wami jeszcze tylko podzielić jedną rzeczą, która zaprząta moją głowę od stycznia. Ponieważ jesteśmy niecierpliwi, w przeciągu niecałych dziewięciu miesięcy ogarniamy wydarzenie, na które niektórzy poświęcają dwa lata. Cóż, tak już mamy ;)

Pod koniec sierpnia zostanę żoną :)


5 komentarzy:

  1. Piekny haed. Warto bylo do niego wrocic! Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przede wszystkim gratuluję :) I trzymam kciuki żeby wszystko uda ło się po WAszej myśli :) na pociechę napiszę, że nam wszystkie ślubne przygotowania udało się ogarnąć w cztery miesiące :) więc na pewno dacie radę :)
    A kolos zapowiada się pięknie :) i panienka też urocza :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczna sówka! Powodzenia przy kolosie i ślubnych przygotowaniach;) Gratulacje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiele się u Ciebie dzieje! Fajnie znaleźć taki blog :)
    A zaproszenia na ślub są przepiękne!

    OdpowiedzUsuń
  5. I jeszcze zapraszam na zabawę, do której nominowałam Cię na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń