niedziela, 2 grudnia 2012

grudniowa aura

Obudziły mnie dziś odgłosy drewna zrzucanego do metalowego pojemnika stojącego obok kominka i cicho trzaskający ogień, czający się za jego żeliwnymi drzwiczkami... Przeciągnęłam się, powylegiwałam trochę pod ciepłą kołdrą i w końcu postanowiłam wrócić do świata żywych. Stare drewniane domy mają to do siebie, że mimo ogrzewania centralnego potężne strychy są niedogrzane, a chłodne powietrze przeciska się do środka drobnymi szczelinami, sunie po podłodze i sprawia, że grube wełniane skarpety stają się marzeniem każdego piecucha, który chce rano wstać z łóżka.


Teraz jest już ciepło, promienie słońca nieśmiało zaglądają do pokoju, a ja postanowiłam skorzystać z okazji i pokazać świątecznego gila, którego udało mi się skończyć. Nie było to łatwe, bo przez ostatni tydzień przygotowywałam się do rozmów i siedziałam nad zleceniem, a jednak ciężko się haftuje, kiedy ma się do przeczytania ponad 500 stron w niecały tydzień ;)



Zamierzam wykorzystać go do zrobienia pierwszej w życiu kartki świątecznej - mam cichą nadzieję, że nie stworzę żadnego paskudnego gniota ;) Jak tylko ogarnę inne ważniejsze rzeczy, spróbuję swoich sił w tego typu rękodziele i oczywiście zaprezentuję efekty :) A teraz pozdrawiam niedzielnie, relaksujcie się dzielnie w zaciszu domowym!

2 komentarze:

  1. ja zawsze marzyłam o tym żeby mieć pokój na poddaszu...
    A hafcik piękny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. tiramisu robię z tego przepisu: http://www.kwestiasmaku.com/kuchnia_wloska/tiramisu/tiramisu.html

    OdpowiedzUsuń