Początek września to zdecydowanie inaczej pachnące o poranku powietrze, chłodne noce, zamglony księżyc, żółknące powoli (niestety też przez ogólnie panującą suszę) liście, pojawiające się poza szufladą skarpetki i swetry z długim rękawem. To też nadchodzący czas mieniących się wszystkimi odcieniami czerwieni lasów. A na tamborku akurat ognista rudość, idealnie odpowiadająca nadchodzącym wieczorom, podczas których będzie można usiąść pod kocem i napić się gorącej herbaty z miodem.
1 września panna była gotowa...
...a wczoraj, podczas nadbużańskiego spaceru, z nocnej toni zaczął wyłaniać się zarys wielorybiego rumaka.
Odcienie szarości i błękitu pięknie się tu przenikają i zapowiada się naprawdę przyjemny obrazek. Ale na pewno czeka mnie jeszcze sporo wyszywania, więc możecie uzbroić się w cierpliwość i od czasu do czasu zaglądać, czy widać już coś więcej niż tylko zarys.
wygląda zachęcająco-) pozdr.
OdpowiedzUsuńAle cudo powstaje, już mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńPiękna rudowłosa.
OdpowiedzUsuńBędzie prawdziwe cudeńko :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa całości.
OdpowiedzUsuń