czwartek, 9 maja 2013

Nadrabiamy, oj nadrabiamy

Spoglądam na kalendarz i jakoś do mnie nie dociera, że nie było mnie tu prawie miesiąc... Kwietniowe dni upłynęły pod znakiem pracy bibliotecznej, wyjść plenerowych - jeśli tylko pozwalała na to pogoda, urodzinowych spotkań-niespodzianek...



...na ten tort zasłużył mój mężczyzna, a urodzinowy wieczór spędziliśmy w klimatycznej, nieco steampunkowej knajpce Tesla Cafe na warszawskim Powiślu :) Było dużo śmiechu, żartów, śmiesznych prezentów i znajomych, którzy schodzili się niepostrzeżenie, z zaskoczenia. Muszę Wam powiedzieć, że organizowanie takich spotkań sprawia dużą frajdę ;)

(to i kolejne zdj. z portalu
www.lubimyczytac.pl)
Poza tym połykałam książki...
Była Mniej niż nic Elizabeth Kim - wspomnienia koreańskiej dziewczynki, której matka zakochała się w amerykańskim żołnierzu i popełniła grzech cudzołóstwa. Mała Elizabeth była świadkiem jej zabójstwa, które popełnili dziadek i wujek dziewczynki, nie mogąc pogodzić się ze splamionym rodzinnym honorem. W swojej książce Kim pisze też o przerażających przeżyciach związanych z pobytem w sierocińcu w Seulu, oraz o swoim życiu w Stanach, kiedy to została zaadoptowana przez niezwykle wierzącą amerykańską rodzinę. Wydawać by się mogło, że teraz będzie już dobrze, ale tak naprawdę dziewczyna trafiła do kolejnego piekła na ziemi, ukrytego w samym środku demokratycznego państwa...

Było również Mokradełko Katarzyny Surmiak-Domańskiej - książka, która pozostawiła po sobie pewien niesmak, delikatne zagubienie i niedowierzanie. Nie wiem czy czytałyście Kato-tatę, przyznaję, że ja nie miałam okazji po niego sięgnąć, a książka Surmiak-Domańskiej skupia się właśnie na autorce zawartych w nim wspomnień - wspomnień dotyczących molestowania przez ojca... W Mokradełku reporterka odbywa z główną bohaterką Halszką Opfer podróż do miasteczka, z którego ta pochodzi i w którym wciąż mieszka jej rodzina. Mokradełko to książka, która pozostawia po sobie dziwne uczucie bezsilności, bezradności - człowiek zdaje sobie sprawę z tego, co jest złe, ale czuje również, że zagląda tu w intymny i delikatny świat rodziny, której demony już nigdy nie usną.
Przy pomocy wielu różniących się od siebie opinii, wypowiedzi znajomych i krewnych Halszki, reporterka buduje zarówno obraz nieco rozchwianej emocjonalnie głównej bohaterki, jak i obraz polskiego małomiasteczkowego społeczeństwa, obraz, na który składają się ludzie nie chcący dopuścić do świadomości faktu, że takie "obrzydlistwa" mógł robić taki miły sąsiad, którzy nie potrafią zrozumieć, jak kobieta, która twierdzi, że przeżyła tyle złego, potrafi mimo wszystko głośno się śmiać i nie zachowywać się niczym szara myszka, która wciąż prowokuje swoim zachowaniem i sposobem bycia. Ale i ludzie, którzy czują, że to prawda, jednak nie wiedzą, jak na to reagować. Pokazuje też, jakie relacje panują w najbliższej rodzinie - skomplikowane, pełne zaszłości, wzajemnych pretensji i nieufności. To była ciężka lektura, pozostawiająca po sobie dziwne uczucie lepkości i nie dającego się zmyć brudu, trudna do zapomnienia i do jednoznacznej oceny. Jednym słowem prowokująca.

Dla równowagi po tych dwóch niezbyt lekkich pozycjach sięgnęłam po nieco bardziej pozytywną książkę Shauna Ellisa Żyjący z wilkami ;) Muszę przyznać, że podobają mi się książki wydawane przez WAB w serii Biosfera. Hm... właściwie wygląda na to, że zdążyłam przeczytać większość z nich - Corvus. Życie wśród ptaków Esther Woolfson (ciekawa książka, chociaż miała zarówno prowokujące do śmiechu, jak i wyjątkowo dłużące się momenty), Kupiliśmy zoo Benjamina Mee (czuć, kiedy to dziennikarz pisze książkę - posiada on pewną lekkość właściwą ludziom często piszącym do tysięcy ludzi; cieszę się, że najpierw przeczytałam jego wspomnienia, a dopiero później obejrzałam film - szczerze polecam tę pozycję, warto po nią sięgnąć) i Wet. Moi wspaniali dzicy przyjaciele Gamble'a Luke'a (oj, muszę powiedzieć, że zachwyciło mnie poczucie humoru autora, sposób, w jaki opisał swoje doświadczenia związane zarówno z pracą młodego weterynarza na angielskiej wsi, jak i wolontariatem w "klinice" w Indiach, ale też to, z jakim wyczuciem potrafił podejść do kwestii masowego uboju bydła zagrożonego świńską grypą... tu, przyznaję, miałam łzy w oczach - również szczerze polecam tę książkę, naprawdę warto do niej zajrzeć).
Żyjący z wilkami z jednej strony zwrócił moją uwagę, bo w dzieciństwie zaczytywałam się książkami Jacka Londona (Biały kieł, a jakże!), Fenimore'a Coopera (Pogromca zwierząt, no i oczywiście Ostatni Mohikanin...) czy Curwooda (fantastyczna przyjaźń między niedźwiadkiem i szczeniakiem we Włóczęgach północy), a z drugiej - bo seria Biosfera stała się już dla mnie swego rodzaju marką. Jak na razie nie zawiodłam się na książkach w niej wydawanych, więc sięgam po kolejne pozycje :) Shaun Ellis to niezwykły człowiek - wychowany na angielskiej wsi, która zimą była kompletnie odcięta od cywilizacji i na której nauczył się zarówno szacunku, jak i miłości do dzikiej przyrody rozciągającej się tuż za oknami niewielkiego domku, w którym mieszkał z dziadkami. Żyjący z wilkami to książka, w której opowiada on czytelnikowi o swoim dzieciństwie, trudnym okresie dorastania i szukaniu własnej drogi w życiu, która w efekcie doprowadziła go do wilków - niezwykłych dzikich stworzeń, wbrew obiegowej opinii nie będących krwiożerczymi bestiami, ale istotami tworzącymi swoje małe, hierarchiczne społeczności, troszczącymi się o siebie nawzajem, nieufnymi i stanowczymi, ale stosującymi przemoc jedynie w ostateczności. Ellisowi udało się, po roku wyrzeczeń i życia w leśnych ostępach niczym dzikie zwierzę, dołączyć do grupy, z którą żył i którą obserwował przez kolejny rok. Dzięki temu mógł być świadkiem polowań wilczego stada, ich codziennego funkcjonowania, obserwował sposób, w jaki jego członkowie się porozumiewają i jakie są ich zwyczaje i przyzwyczajenia. Po takich przeżyciach powrót do bezwzględnej cywilizacji wcale nie był łatwy...
Żyjący z wilkami to niezwykła książka, chociaż kiedy ją czytałam, coraz wyraźniej docierało do mnie, że żaden człowiek, który nie ma w sobie odrobiny szaleństwa, nie byłby w stanie ryzykować życia, żeby lepiej poznać ukochaną przez siebie dziką przyrodę. Ta historia wilczego świata i odnajdującego się w nim człowieka-wilka uczy jednocześnie szacunku dla niej, ale i uspokaja demony z dzieciństwa, które budzili w nas starsi, opowiadając nam o wielkim złym wilku porywającym niegrzeczne dzieci. Jeśli znajdziecie chwilę, zajrzyjcie do wspomnień Shauna Ellisa ;)

W kwietniu pochłonęłam jeszcze kilka innych książek, ale o nich może następnym razem ;) Cieszę się, że wrócił do mnie ten głód czytania - był taki okres, kiedy nie potrafiłam skupić się na powieściach, reportażach, felietonach czy biografiach. Tyle innych spraw zaprzątało myśli... Na szczęście wszystko udało się w miarę uporządkować i pasja czytania wróciła :) Nie wyobrażam sobie życia bez książek... Mam nadzieję, że mnie rozumiecie :)

Chciałam też podziękować za wyróżnienie, które dostałam od Weronki :) Obiecuję, zajmę się nim w kolejnym poście ;)

A co się tymczasem dzieje w moim małym hafciarskim światku? Po pierwsze, pracuję nad trzecim ziołowym obrazkiem do kuchni. Niestety na chwilę obecną nie prezentuje się zbyt imponująco... Dokończyłam też hiszpański widok Powella i zabrałam się za UFO-ka, który ma się stać prezentem dla przyjaciółki. Chętnie podzieliłabym się z Wami zdjęciami swoich prac, ale blogspot ostatnio nie pozwala mi dodawać zdjęć... albo robi to wyjątkowo powoli :( Mam nadzieję, że niedługo mu przejdzie.
A dziś musicie zadowolić się moją książkową pasją.
Spokojnego wieczoru i udanego końca tygodnia życzę - mnie jutro czekają warsztaty w ramach akcji Warszawa czyta. Jestem ciekawa, jak będą wyglądały :)

5 komentarzy:

  1. Masz w sposobie pisania coś takiego, że człowiek od razu chce iść do sklepu po te książki. :) Gratulacje. :) I dziękuję za przybliżenie "Żyjącego z wilkami" - to będzie doskonała lektura dla mojego męża. :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. jak ten czas leci prawda?:) fajnie, że jesteś:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Torcik smakowity...
    Na książki niezbyt mam teraz czas, ale ciekawe pozycje. Widzę, że Ty je dosłownie pochłaniasz.
    Wiosna nastała, więc na siedzenie przed komputerem szkoda czasu.
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj-pozdrawiam i z przyjemnością rozgoszczę się u Ciebie.Jola

    OdpowiedzUsuń
  5. doskonale rozumiem problem z czasem :)
    ja ostatnio odkryłam serie o Detektywie Murdochu autorstwa kanadyjskiej pisarki Maureen Jennings :)

    OdpowiedzUsuń