wtorek, 4 czerwca 2019

Nowy haft na Nowy Rok VI oraz podróże małe i duże :)

Przyznaję, że nie planowałam aż takiej długiej przerwy na blogu... Minął właściwie miesiąc od poprzedniego wpisu, ale patrząc na moje postępy w obecnych haftach, nawet nie miałam czym się z Wami podzielić. No przecież nie będę się chwalić kilkudziesięcioma krzyżykami dostawionymi do większej całości - zawsze lepiej prezentuje się większe osiągnięcia ;) Ale spokojnie, pod koniec wpisu pojawi się Escher - najpierw jednak kilka słów o rozpraszaczach z minionego miesiąca.

Tak jak przewidywałam, wypad po latach ze znajomymi do Torunia - mojego studenckiego miasta - skutecznie odciągnął mnie od wyszywania, no ale to miasto zawsze warte jest grzechu ;) Podchodzę do niego trochę jak do byłego domu, nie do turystycznej stolicy piernika i zabytków koniecznych do obejrzenia, w związku z czym więcej jest tu spacerów niż zwiedzania. Ale zdecydowanie zwykłe zadarcie głowy do góry w tym mieście procentuje zapadającymi w pamięć widokami. Oczywiście starówka i bulwary nad Wisłą były obowiązkowym punktem pobytu.








Mój wydział, na którym spędziło się ponad pięć lat życia... uwielbiam jego korytarze.





Oczywiście nie omieszkałam zaciągnąć niczego nieświadomych znajomych przez Rybaki w stronę Bydgoskiego Przedmieścia z jego pięknymi, chociaż często zaniedbanymi kamienicami.












Nie obyło się też bez gastroturystyki, ale stamtąd zdjęć nie mam :P Mogę tylko z czystym sumieniem polecić każdego Manekina w Toruniu, niedużą pizzerię Piccolo Grande i obowiązkowo potężne porcje pysznych lodów u Lenkiewicza! Pizza w Metropolis też jest niczego sobie ;)

Oprócz wyjazdu w maju zajęłam się też porządkowaniem Ariadny, którą dostałam od znajomej - doszłam do wniosku, że nie ma szans, żebym kiedykolwiek wykorzystała całość, więc postanowiłam zostawić sobie około 4 motków z każdego koloru, a resztę spieniężyć. Nad segregowaniem i rozkładaniem kolejnych motków spędziłam tydzień... w którymś momencie do pomocy przyłączył się nawet M., stwierdzając, że sama w życiu nie skończę tego ogarniać. Ale poświęcony temu czas się opłacił, bo po sprzedaniu kilkuset motków kupiłam sobie nowe okulary razem ze szkłami :P Więc warto było.




Może w końcu któregoś dnia przysiądę i wykorzystam te wszystkie kolory do ćwiczenia się w hafcie płaskim, którego chciałabym się nauczyć. Ale jak na razie zwyczajnie brakuje mi czasu na to, żeby poświęcić uwagę tej technice wyszywania. No nic, może kiedyś... Materiały już mam.

No dobrze, ale może w końcu coś stricte o hafcie, który bierze udział w zabawie Nowy haft na Nowy Rok :P Mogę się pochwalić właściwie tylko jednym nowym zdjęciem związanym z wzorem inspirowanym grafiką M.C. Eschera... Już w połowie maja udało mi się uzupełnić czerń na trzech wyszywanych obecnie stronach.
 A na początku maja obraz prezentował się jeszcze tak:



 12 maja było już tak:


Teraz pozostaje uzupełnienie kolorami motylich skrzydeł. W drugiej połowie miesiąca przysiadłam jednak nad moim drugim kolosem - Computer Wizardem Randala Spanglera, chcąc skończyć wreszcie trzeci rząd haftu. I muszę powiedzieć, że wczoraj mi się to w końcu udało. Ale tym osiągnięciem pochwalę się już w następnym wpisie ;)
Do napisania i przeczytania!

5 komentarzy:

  1. No, no ciekawie..... Ważne, że już coś konkretnego widać :). Gratuluje wyjazdu i udanego interesu z mulinami :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyłania się coś interesującego...:) Ja też lubię wracać do Bydgoszczy - bo tam studiowałam.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muliny zazdroszczę.Dla mnie Toruń, to Bielany,a nocowałam w bursie, gdzie dzisiaj jest Radio Maryja.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie wyglądają te zawijaski, mają swój urok:-)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Toruń jest magiczny co wyraziłaś na zdjęciach na pewno było warto takie miejsce zwiedzić. Haft powolutku przybywa więc życzę ci powodzenia i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń