niedziela, 3 lipca 2016

Pudła, pudełka, pudełeczka...

Czerwiec minął nam nie wiadomo kiedy, a wszystko przez szukanie mieszkania i przeprowadzkę. Niby mieszkało się tylko dwa lata w jednym miejscu, niby dbało się o niezagracanie mieszkania, niby tylko 36 metrów, ale jak już przyszło co do czego, okazało się nagle, że trzeba załatwić samochód transportowy, żeby to wszystko pomieścić i nie jeździć osobówką piętnaście razy :P Do tego oczywiście najcięższe okazały się paczki z książkami - niełatwo jest mądrze spakować dwa regały pełne słów. Tylko dwa regały... A zawsze marzyła mi się własna biblioteczka, pokój z wygodnym fotelem, dobrym oświetleniem i wyjściem do ogrodu. Chyba jednak nie w wynajmowanych mieszkaniach. Lektury bywają zbyt ciężkie.
I tak jeszcze jakieś dwa tygodnie temu moja rzeczywistość wyglądała tak...


 Dużo wspomnień zostawialiśmy za sobą, żeby potem móc zacząć zajmować się tworzeniem nowych w nowych czterech kątach ;) I rozpakować chociaż część starych :P



W związku z tym Computer Wizard na jakiś czas schował się do pudełka, ale oczywiście długo tam nie wysiedział i jak tylko pojawiła się wygodna kanapa i domowa rzeczywistość wróciła do jako takiej równowagi, haft wrócił do żywych.
21 czerwca udało mi się skończyć piątą stronę:



I tego samego dnia ruszyłam z kolejną ;) Trudno się powstrzymać, szczególnie kiedy ma się świadomość, ile jeszcze krzyżyków przede mną... Są dziewczyny, które kolosy krzyżykują w ciągu kilku miesięcy, ale ja na pewno nie będę należeć do tej grupy, nie ma szans. Mimo wszystko staram się stawiać chociaż kilka krzyżyków dziennie, tak dla uspokojenia sumienia.


Przy okazji któregoś dnia na jednej z krzyżykowych grup na fb wpadła mi w oko metoda oparta na zaznaczaniu przed haftowaniem na kanwie kropkami danego koloru, co podobno przyspiesza pracę. Postanowiłam sprawdzić, czy faktycznie tak jest i 26 czerwca sięgnęłam po cienkopis Stabilo, który znalazłam w domu (podobno dobrze się spierają), i zaczęłam kropkować:


 30 czerwca haft wyglądał już tak:


A dziś zaczęła pojawiać się lina przecinająca obrazek z prawej strony:


Nie powiem, kropkowanie sprawdza się całkiem nieźle. Fakt, trzeba się pilnować, kiedy zaznacza się dany kolor na kanwie, ale nie zabiera to tak dużo czasu, jak by się mogło wydawać, a potem idzie szybko do przodu i człowiek nie dostaje zeza, zerkając co chwila a to na druk, a to na materiał. Ponieważ nie mam w zwyczaju rozrysowywać kratek na kanwie przed rozpoczęciem haftu, ani nie przekonuje mnie przeplatanie nitek co 10 kratek, dzęki czemu podobno łatwiej się liczy, szukam innych metod, które bardziej mi podpowiadają. I kropkowanie jak na razie będzie mi pewnie towarzyszyć przez jakiś czas. Chyba że w międzyczasie wymślę coś innego ;)

Odpowiadając na pytanie Promyka, haftuję tego olbrzyma na tamborku Singera, pamiątce po prababci - ma 25 cm średnicy, jest drewniany i bardzo wygodny. Przy okazji nadmiar materiału na dole i po lewej i prawej stronie zwijam i spinam klipsami do papieru w różnych rozmiarach i jak na razie to się psrawdza. Chociaż korcą mnie różnego rodzaju stojaki do przypinania tamborków, bo całość trochę waży... ale ceny skutecznie mnie odstraszają. Kto wie, może mój M. skonstruuje mi coś własnoręcznie i wyjdzie taniej. Ale najpierw musi się dobrze przyjrzeć konstrukcji tego, co jest na rynku.

2 komentarze:

  1. Postęp dość spory.
    Przepowadzki....ktoś je lubi ?
    Czekam na następną relację z postępów nad tym haftem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O metodzie z zaznaczaniem pisakiem danego koloru na kanwie, jeszcze nie słyszałam, może kiedyś spróbuję.. :) Sama w trakcie wykonywania dużych haftów, rysuję kratkę dziesięć na dziesięć i bez tego nie wyobrażam sobie pracy.
    A przeprowadzki, to się podobno nie życzy najgorszemu wrogowi... :(
    A duża biblioteka, to marzenie każdego miłośnika literatury - ja już byłam w tym strasznym momencie, że miejsca zaczynało brakować. Ale jakiś czas temu córka wyprowadziła się z domu zabierając swoje książki i wobec tego mogę teraz troszkę poszaleć... :)

    OdpowiedzUsuń