poniedziałek, 10 czerwca 2013

Czarownice i czas

Siedząc w środę w pracy i przeglądając różne obowiązkowe rzeczy, spojrzałam w którymś momencie na kalendarz i dopiero wtedy do mnie dotarło, że... mamy już czerwiec. Ostatni miesiąc szkoły, zbliżające się lato, "wakacje", rosnące temperatury, wyjazdy i bardziej relaksujące weekendy (w domyśle, bo nie wiadomo jak to wyjdzie w praktyce) poza miastem. A od września, jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, kolejne studia, tym razem podyplomowe ;) Żeby nie zapeszyć, na razie nic więcej nie napiszę. Papiery złożyłam, do końca czerwca powinnam zostać jeszcze zaproszona na rozmowę, podczas której sprawdzą czy faktycznie chcę się zajmować właśnie tym i dlaczego. No i czy się do tego nadaję ;)

W związku z tym ostatnio poza pracą byłam nieco zabiegana, w drodze podczytywałam książki, wieczorami włączałam sobie serial (ostatnio Ripper Street) i nadrabiałam krzyżyki. Czwarty kuchenny obrazek z tymiankiem (w końcu zebrałam się w sobie, sięgnęłam po słownik i sprawdziłam, jakie rośliny haftuję ;) wstyd...) powinien niedługo dołączyć do swoich większych kolegów - koniczyny, portulaki i wiciokrzewu pomorskiego. Do wyhaftowania zostaną jeszcze stokrotka i głóg dwuszyjkowy. Tymianek pokażę Wam przy następnej okazji, jak już dokończę kwiatki na czubkach gałązek, co powinno nastąpić dziś wieczorem albo jutro rano.
W przerwie między kolejnymi delikatnymi płatkami szykuję też drobiazgi związane z akcją Podaj dalej - dziewczyny, musicie uzbroić się w cierpliwość, bo jeszcze chwilę mi to zajmie (niestety raczej dłuższą niż krótszą), ale mam nadzieję, że efekt końcowy Wam się spodoba :) A poza tym zatęskniłam za niewielkimi formami... Jakiś czas temu na hafciarskim forum pojawiły się wzory na biscornu, pełne kwiatów, wesołych stworzeń i przekornych istot. Wiem, że to nie ta pora, ale nie mogłam się powstrzymać i sięgnęłam po wzór haloweenowy ;)


Wesołe czarownice, zakręcone koty i dynie, z których przy okazji można przygotować pyszne złociste placki, to coś, co zawsze wywoływało uśmiech na mojej twarzy. Mniej więcej taki ;)


Kot z czasem uzbroi się jeszcze w wąsy, ale na razie niech wystarczą mu te rozbiegane oczka.



Zmodyfikowałam nieco kolory, bo nie wszystkie mam na stanie, a do pasmanterii jest mi ostatnio wybitnie nie po drodze, ale jeśli ktoś nie wie, o które dokładnie chodzi, prawdopodobnie nie zauważy różnicy. Mi się na razie wszystko podoba :) Całość haftuję dwiema nitkami DMC na lnie obrazkowym 35 ct - tym, który miał mi posłużyć do wyhaftowania mniejszych obrazków do kuchni. Moje wyliczenia niestety okazały się błędne, więc będę go wykorzystywać inaczej. Płótno jest gęsto plecione, ale równe i podoba mi się to, jak układają się na nim nitki. Przy biscornu też powinno się sprawdzić... Postaram się efektami podzielić jak najszybciej :)

Witam nowych gości na moim blogu, miło Wam tu widzieć :) Postaram się nadrobić zaległości, a teraz żywę Wam już spokojnego wieczoru ;)

6 komentarzy:

  1. Biscornu zapowiada się świetnie!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nic nie szkodzi, że nie na czasie, jesienią będzie jak znalazł:) Zabawny wzorek:) Czekam na więcej:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo sympatyczny wzorek :)) ja też ostatnio tęsknię za hafciarskimi drobiazgami, ale od biscornu odstrasza mnie zszywanie tych kawałków - raz w życiu próbowałam i szycie tym specjalnym ściegiem zajęło mi więcej czasu niż haft :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy obrazeczek. :) Te rozbiegane oczka kotków są takie słodkie. :)

    OdpowiedzUsuń