Muszę powiedzieć, że jestem całkiem zadowolona z postępów, chociaż zmieniłam trochę taktykę. Haftować zaczęłam od środka wzoru, ale ponieważ jest tam bardzo dużo bardzo często zmieniających się kolorów (czyli, co tu dużo mówić, multum pojedynczych krzyżyków, do których w żadnym z dotychczas wyszywanych większych czy mniejszych obrazków nigdy nie miałam cierpliwości...), postanowiłam przebrnąć przez kilka kartek i dojść do krawędzi wzoru. Jak zawsze, najchętniej zaczynam haft od lewego dolnego rogu, ale tym razem ograniczyłam się po prostu do lewego brzegu. Od 15 strony zawróciłam w kierunku strony 13 i dzięki temu dobrnęłam do miejsca, gdzie dużo łatwiej jest się wgryźć we wzór.
Postępy w pracy 19 stycznia prezentowały się tak:
Mój M. wciąż mnie pilnuje, żebym haftowała przy odpowiednim źródle światła, bo rozmiar tych mikrokrzyżyków zdecydowanie może doprowadzić do ślepoty.
Poza tym ogarnęłam muliny, żeby nie pogubić się w tych 89 kolorach przez kolejne lata wyszywania...
28 stycznia przybyło trochę krzyżyków po tygodniu poświęconym "Computer Wizardowi" Randala Spanglera.
A jak już wciągnęłam się w haft na całego, dobrnęłam z czernią do szczytu 13 strony i teraz zajmuję się łataniem motylich skrzydeł. Żmudna, czasochłonna robota, podczas której trzeba się pilnować. Ale nie mogę się doczekać, kiedy z kanwy wyłoni się pierwszy, pełen kolorów motyl.
Stan na 1 lutego poniżej, sami spójrzcie:
Lewej części przybywa...
...prawą na razie zostawiłam w spokoju.
Do niedzieli dostawię jeszcze pewnie kilka krzyżyków, potem tydzień dla Czarodzieja.
Zupełnie zapomniałam! Jeszcze ostrzeżenie na koniec - używajcie naparstków, jeśli dużo wyszywacie, bo inaczej istnieje ryzyko, że skończycie jak ja. Z naczyniakiem na czubku palca, który wymagał wycięcia i założenia czterech szwów... Nie polecam. Szwów pozbędę się w przyszłym tygodniu, bólu gojenia i problemów z krwawiącym palcem jeszcze przed zabiegiem zdecydowanie warto uniknąć.
Porządek w mulinach,którego zazdroszczę. Ale ja lubię muliny w motkach.
OdpowiedzUsuńTeż się nigdy nie mogę doczekać ,jak z barwnej plamy ,wyłoni się coś konkretnego.
Miłego wyszywania. Z przyjemnością będę śledzić postępy.
OdpowiedzUsuńPodziwiam za równoczesne haftowanie dwóch kolosów. Pięknie przybywa :) Naczyniaka współczuję... paskudztwo!
OdpowiedzUsuńPiękne postępy.Współczuję bólu.
OdpowiedzUsuńWspółczuję "przygody" z palcem :( i kibicuję bo na prawdę niesamowity wzór wybrałaś :)
OdpowiedzUsuńpiękny jest ten wzór, też czekam na całego motyla ;) współczuje przygody z palcem ;( a mulinki pięknie ułożone ;D
OdpowiedzUsuńMotyl nabiera kolorków, a na czarnym tle bedzie wspaniale wyglądał:-) Pozdrawiam cieplutko:-)
OdpowiedzUsuńPostępy coraz większe, podziwiam twój zapał i jestem pod wrażeniem porządku w mulinach. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń