sobota, 20 kwietnia 2019

Mini SAL BB II "Sleep Parade" - nie mogłam się powstrzymać :)

Nic na to nie poradzę - haft leżał naciągnięty na tamborek tuż obok biurka i kiedy wyszywałam gromadkę pluszowych przyjaciół królika, zerkałam też na moją granatową kanwę z niedokończonymi śpiącymi wędrowcami. Wobec tego, po odłożeniu igły i kolorowych mulin do Somebunny sięgnęłam od razu po drugą igłę i zaczęłam wyszywać drugi wzór.
Teoretycznie mamy czas, żeby zaprezentować tę część "Sleep Parade" do 15 maja, ale postanowiłam nie czekać ;) Na początku kwietnia wykończyłam bacstitche u panienki ze świecą...


...a 10 kwietnia dołączyły do niej dwie plotkujące koleżanki...


Jak widać, miałam małą przerwę w wyszywaniu - skończyła mi się jedna mulina i musiałam znaleźć chwilę na uzupełnienie koloru.


Ale 11 kwietnia, urodzinowo, mogłam już spokojnie dohaftować kołnierzyk przy koszuli nocnej i małego  gagatka z lampionem.


13 kwietnia panienki stały się już wyraźniejsze...


...a 20 kwietnia dołączył do nich blondynek, przypominający mi mojego dużo młodszego brata, który obecnie ma już 180 cm wzrostu, ale jeszcze kilkanaście lat temu był takim pucołowatym rozbójnikiem ;)


Całość cieszy oczy, a do tego w ramach prezentu urodzinowego kupiłam sobie w Tigerze bardziej ozdobne nożyczki ;)






Teraz pozostaje tylko przygotować upominki do zabawy i czekać na kolejną część wzoru od Chagi :)

Tak na zakończenie - spokojnych, rodzinnych Świąt wszystkim!

piątek, 12 kwietnia 2019

Pluszowe wyszywanie

Jako że mamy w domu małego futrzastego lokatora, od dłuższego czasu motyw królika towarzyszy nam na różnych płaszczyznach - a to jako gadżet mieszkaniowy, a to jako poduszka na kanapie, a to jako obrazek do wykorzystania w różnych okolicznościach. Nic dziwnego więc, że szykując prezent na lipiec, sięgnęłam po jeden z wzorów Somebunny to Love. Nie dość, że uszaty gagatek zawsze jest na nich obecny, to do tego są to wzory z reguły niezwykle kolorowe, pozytywnie nastrajające, zawsze coś się w nich dzieje, no i bardzo przyjemnie się je wyszywa. Nawet backstitche nie są mi straszne, kiedy je krzyżykuję, a efekt końcowy zawsze robi wrażenie.
No i mam na metaforycznym tamborku (ten obrazek wyszywam w ręku - jakoś tak mi wygodniej) kolejny wzór, którego przybywa w tempie ekspresowym, bo jak już trzymam kanwę w ręku, bardzo ciężko jest mi ją odłożyć i zająć się innym z haftowanych wzorów - chociaż ciążą mi na sumieniu i domagają się uzupełnienia krzyżyków także na nich. Trudno, niech czekają - w końcu haft ma być przyjemnością ;) Dochowuję terminów w zabawach, do których się zapisałam, więc dramatu nie ma.
To co, kilka zdjęć z postępów?

28 marca poza płozami/biegunami widać już było nieco więcej:


 A 31 marca nie dość, że pojawił się i łeb konia, to nieco mnie poniosło i praktycznie od razu dostawiłam nadające charakteru całości linie:



 Nic dziwnego, że jeszcze tego samego dnia zaczęło przybywać jeźdźców.
Za grzywę chwycił mały szary gryzoń...


 ...2 kwietnia dosiadł się do niego miś o może wcale nie tak małym rozumku...


...a 4 kwietnia, ledwo trzymając się siodła, dołączył do nich prosiaczek.


10 kwietnia każdy z nich stał się już pełnopluszowym stworzeniem, odpowiednio ubranym i przygotowanym do jazdy.



Zmodyfikowałam nieco mysi nosek - zgodnie z wzorem składał się on z czterech krzyżyków, ale stwierdziłam, że przy tak małej istocie będzie zbyt masywny, więc ograniczyłam go do frenchknota i muszę powiedzieć, że taki nos podoba mi się dużo bardziej.



Teraz pozostaje tylko wyszyć głównego króliczego bohatera i jego akcesoria. Miejsce na niego cierpliwie czeka :) Na szczęście do lipca jest jeszcze trochę czasu.


wtorek, 2 kwietnia 2019

Nowy Haft na Nowy Rok IV, a w marcu jak w garncu

Miałam ambitny plan, że pójdę z moimi motylami w kolorowanie skrzydeł, że na początku kwietnia powalą Was swoimi barwami i zachwycą, ale skończyło się na tym, że na igle panoszyła się głównie czarna mulina, dzięki czemu haftu przybyło zdecydowanie więcej, ale jednak kolorystycznie szału nie ma. No ale idzie, idzie do przodu - mimo tego, że dwa weekendy marca były bardziej wyjazdowe (najpierw wypad z M. do Płocka, potem babski weekend relaksowy w Wyszogrodzie), a do tego sporo czasu poświęciłam haftowi z serii Somebunny, który wciągnął mnie na całego.
Pod koniec lutego chwaliłam się właśnie jednym z motyli, który stał się bardziej barwny...



...a 25 marca pojawiły się kontury innych, drobniejszych skrzydlatych, których skrzydła mam nadzieję pokolorować w nadchodzącym miesiącu. Dla przypomnienia - na tamborku widać obecnie trzy strony haftu jednocześnie, a haftuję jedną nitką muliny na drobniutkiej Luganie 25 ct.


Gdybyście chciały zajrzeć do poprzednich wpisów z tym haftem, klikajcie w etykietę pod wpisem - "Nowy haft na Nowy Rok".

Do niedługiego napisania, bo jest czym się dzielić :)