piątek, 14 czerwca 2019

Computer Wizard - w końcu trzeci rząd za mną!

Uff, nie wiem jak Wy, ale ja w tym tygodniu każdego dnia mam wrażenie, że nie dotrwam do wieczora i rozpuszczę się na którymś w chodników, spłynę i nie będzie co ze mnie zbierać. Każda temperatura powyżej komfortowych 25 stopni jest dla mnie męczarnią - czasem ratunkiem są powiewy wiatru i cień drzew, ale przemieszczanie się komunikacją miejską bez klimatyzacji albo siedzenie w nasłonecznionych przestrzeniach, w których powietrze stoi, to czysty fizyczny ból. Na szczęście w naszym mieszkaniu słońce wchodzi do środka tylko rano, więc po południu można cieszyć się cieniem i chodzącym godzinami wiatrakiem ;) Do tego ostrzygliśmy prewencyjnie naszego puchatego królika i tego lata chyba już przegrzanie mu nie grozi... chociaż do najpiękniejszych futrzaków obecnie nie należy, szczególnie odrastając plackami :P Ale na szczęście niezbyt często przegląda się w lustrze, więc raczej kompleksy mu nie grożą ;) No i nagle zrobił się taki szczuplutki...


Mimo pięknej, ale męczącej, prawie letniej pogody, mam też powody do radości, bo wreszcie - po kilku miesiącach wyszywania tych 2,5 strony - udało mi się skończyć trzeci rząd wzoru Computer Wizard autorstwa Randala Spanglera. Inne projekty skutecznie mnie spowalniały, ale duże samozaparcie pomogło. Coś czuję, że zrobię sobie teraz małą przerwę od tego haftu, chociaż jak zwykle korci mnie, żeby znów naciągnąć materiał na tamborek i krzyżykować dalej - siłą rozpędu.

W poprzednim wpisie, 3 maja, brakowało jeszcze sporych placków kolorów...


...więc sukcesywnie je uzupełniałam i 25 maja pozostało ich już niewiele do uzupełnienia...


...ale potrzebowałam jeszcze jakiegoś tygodnia, żeby 3 czerwca sfinalizować 27 stronę wzoru i jednocześnie trzeci rząd całego haftu. Zmieniające się co i rusz muliny na półkach z książkami nie pomagały w szybkim wyszywaniu.


Ale efekt końcowy wynagrodził tę dłubaninę :)


Wciąż jesteśmy na antresoli biblioteki, ale już niedługo zaczniemy schodzić niżej i zaczną odsłaniać się kolejne płaszczyzny. Powiedzmy, że mam za sobą mniej więcej 1/3 całego wzoru. Po ponad czterech latach wyszywania... Same sobie odpowiedzcie na pytanie, ile jeszcze czasu może mi zając wyszycie pozostałej części :P Oj nie należę do ekspresowych hafciarek, co to to nie...


Nie wiem też, jak poradzę sobie w przyszłości z oprawieniem tego kolosa, ale powiedzmy, że mam jeszcze trochę czasu, żeby się nad tym zastanowić ;) No i gdzie ja go powieszę...

4 komentarze:

  1. Piękny obraz powstaje. Nie jest ważne, jak długo Ci zajmie, ważne, że cieszy Cię praca nad nim i - w przyszłości - efekt tej pracy.
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli nie będziesz miała gdzie powiesić, to służę swoją ścianą :) .
    Oglądać i podziwiać już jest co .
    Z króliczka zrobił się szczuplaczek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Robi niesamowite wrażenie :)

    OdpowiedzUsuń