Pierwszy śnieg w tym roku tym razem w październiku ustąpił miejsca deszczowi i nieco rozsądniej pojawił się w listopadzie. Kto wie, może nawet święta będą białe, jak już przyjdzie co do czego.
W zeszłym roku kompletnie nie mogłam się odnaleźć w okołoświątecznej rzeczywistości, więc i ozdóbki sobie odpuściłam. Nie czułam potrzeby, żeby haftować Mikołaje, choinki i prezenty, pod choinką też jakoś ubyło krzyżykowych upominków. Może tym razem będzie jednak inaczej... Kilka dni temu odbyłam podróż sentymentalną po wpisach na blogu i dotarło do mnie, że tego malucha haftowałam cztery (to już?! kiedy?) lata temu.
Wygląda na to, że w tym roku też powstanie przynajmniej jedno skrzydlate stworzenie.
Jak to się szybko haftuje w porównaniu ze Spanglerem :P Ale nie jest źle, Computer Wizarda też przybywa. Najwięcej go przybyło, kiedy siedziałam na zwolnieniu, potem uzupełniłam dużą przestrzeń pełną czerni, teraz czas na kawałek koloru. I dziesiąta strona już będzie ;)
Urocze hafciki świąteczne :) Coś się wyłania z pracy, jestem bardzo ciekawa dalszych postępów
OdpowiedzUsuń