Dziękuję za Wasze słowa pod poprzednim wpisem - to miłe z Waszej strony. Powoli wracamy do codzienności, rozglądamy się uważnie po tym, co nas otacza. Moja mama, przez ostatnie półtora roku poświęcająca właściwie cały swój czas walce o zdrowie i opiece nad dziadkiem, wciąż spięta i zestresowana, zaczyna też wracać do siebie. Nagle czas się rozciągnął, zaczyna myśleć tygodniami, może niedługo miesiącami, podczas gdy ostatnio nie wiedziała nawet, co wydarzy się w ciągu najbliższych godzin, o następnym dniu nie wspominając. Czas płata figle.
Ja - być może zabrzmi to dziwnie, może to nie do końca na miejscu, sama nie wiem - przez ostatnie dwa tygodnie po powrocie z pracy i ogarnięciu podstawowych spraw, kompulsywnie wręcz stawiałam krzyżyki, uzupełniałam puste miejsca i myślałam, rozmyślałam, porządkowałam myśli... Haft działa na mnie bardzo dziwnie - zajmuję nim ręce, zajmuję część umysłu, ale przy nim czasem łatwiej zbiera mi się te słowa kłębiące się w głowie, płyną rytmicznie i układają się lepiej. Więc siedziałam i kończyłam szóstą stronę wzoru, trochę nieobecna, mało rozmowna. Dziwne to. Aż się człowiek zaczyna zastanawiać, czy jest tak do końca normalny.
Co mi pozostaje - spójrzcie na moje szaleństwo.
Pięknie Ci to wychodzi :)
OdpowiedzUsuńŻałoba wpisana jest w etapy naszego życia, jest nam potrzebana.
Każdy przeżywa jak umie.
Przeczytałam Twój poprzedni post i taki Dziadek , takie wspomnienia to skarb.Tego skarbu nikt Ci nie odbierze nigdy :)
Wow!
OdpowiedzUsuńCudnie!
OdpowiedzUsuńPieknie :-)
OdpowiedzUsuńTwoje "stawianie krzyżyków"przypomniało mi jak sama przeżywałam śmierć mojego dziadka. Byłam w liceum i kończyłam linoryt na jakiś konkurs, kiedy dowiedziałam się, że dziadek zmarł. Przez łzy dłubałam dłutem, aż ukończyłam. Wtedy jeszcze nie haftowałam...Nie widzę w Twoim zachowaniu nic odbiegającego od normy.
OdpowiedzUsuńPisz i haftuj, bo dobrze Ci to wychodzi ;).