Dzisiejszy wieczór to koncert Raya Wilsona w radiowej Trójce, to unoszący się w mieszkaniu zapach bananowo-czekoladowych muffinek, to przytulny pluszowy kombinezon do chodzenia po domu, półmrok i chwila na okołoświąteczne rękodzieło. Zima to dla mnie sen, klejące się powieki, pachnące przyprawy i wszechogarniająca melancholia, nadciągające wspomnienia, zastanowienie i lekki niepokój. Jeśli uda się go oswoić, będzie dobrze.
A na razie czeszę lisie włosy...
Ta Lisia dziewcznka zachwyca mnie na wszystkich blogach...
OdpowiedzUsuńA w "Trójce" to tylko muzyka nam została.... :(
Śliczna lisiczka! Uwielbiam motyw rudzielca :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Pięknie napisane,a MD urocza ☺
OdpowiedzUsuńSliczna lisiczka :)
OdpowiedzUsuńWidze ze i Ty uleglas Magic Dolls. Ale to co piszesz o Twojej zimie jest przerazajace:(
OdpowiedzUsuń